czwartek, 21 maja 2015

I.

- Cześć tato!!- zawołałam zbiegając po schodach.
- Cześć słońce. Gdzie idziesz?
Albo rżnął głupa, albo naprawdę zapomniał co robię w sobotę o 9:00.
- Idę na... . Chwila. Dzisiaj mam przecież wizytę.- uderzyłam się w głowę- Muszę jechać na lotnisko po Emily.
- Jaką Emily?

- No... tą moją przyjaciółkę korespondencyjną. Pisałam z nią przez ponad pół roku. Ona jest ze Szwecji. To będzie nasze pierwsze spotkanie...
- O której ma samolot?- przerwał ojciec córce.
- Czekaj, nie wiem. Muszę sprawdzić. Wczoraj mi SMS wysłała z godziną przylotu. - zaczęłam grzebać po telefonie, aż znalazłam- Mam. O 10:00 tej samolot ma przylecieć do Oslo. Do nas. I w nim ma być właśnie Emily.
- To leć szybko, bo jest 9:00, a nim dojedziesz na lotnisko to trochę czasu zajmie. Poza tym na mieście będą korki.
- Racja.- stwierdziłam- To ja lecę.- zerwałam kurtkę z wieszaka i wybiegłam z domu.
*************** WEDŁUG TATY **************
- Tylko uważaj na siebie- zdążyłem krzyknąć, bo moja córka błyskawicznie wyleciała z domu. Po jakiś 10 minutach do naszego domu ktoś zapukał.
- Proszę- krzyknąłem podchodząc do drzwi. Do domu wszedł nasz sąsiad, Anders Fannemel.
- Dzień dobry- przywitał się.
- Witaj Anders. Kiedy wróciłeś?
- Jakieś 1,30h temu. Jest Marcy?
- Nie. Wyszła 10 minut temu.
Wyraźnie posmutniał.
- Kiedy wróci?
Zaśmiałem się.
- Przecież ją znasz. Nigdy mi nie mówi kiedy wróci.
- Szkoda. Bo mam coś dla niej.- powiedział i wyciągnął z kieszeni małe czerwone pudełeczko. Spojrzałem na to. Nie zdziwiłem się, bo chłopak zawsze przywoził mojej córce jakiś podarunek z każdego kraju do jakiego pojechał na konkursy.
- No dobrze. Pojechała na lotnisko po jakąś koleżankę. Powiedziała, że przyjdzie za około 1h ale później ma zamiar gdzieś ją zabrać tylko nie wiem dokładnie gdzie i ma wrócić około godziny 20:00
- Aaaa... . To tak późno nie będę jej niepokoić. Może pan jej to dać?- wyciągnął do mnie rękę z pudełeczkiem.- Bo ja chyba nie będę mógł jej tego przekazać osobiście.
- No dobrze.- zgodziłem się, bo nie miałem wyboru. Zabrałem od niego pudełko i położyłem na szafce.


                    *************** WEDŁUG MARCY *************
Czekałam na ten pieprzony samolot z 20 minut, bo się spóźniał. Jednak nie myślałam o tym za bardzo. Denerwowałam się trochę przed spotkaniem z Emily. Bałam się, że jej nie rozpoznam i dlatego wzięłam dużą kartkę i napisałam na niej jej imię i nazwisko, żeby ona mogła mnie znaleźć. Gdy wreszcie samolot wylądował i ludzie zaczęli wychodzić to się upewniłam, że ta kartka to był dobry pomysł. Nigdzie nie widziałam tej osoby, którą widziałam na zdjęciach. Rozglądałam się, z ktoś zaszedł do mnie i zapytał
- Ty jesteś Marcy?
Nie mogłam uwierzyć własnym oczom.
- Ty jesteś Emily???- tylko tyle mogłam wydusić. Dziewczyna była śliczna i zupełnie inna niż na zdjęciu. Ta ze zdjęcia była grubą brunetką, a stająca przede mną to platynowa, super szczupła laska.
Emily chyba dobrze zinterpretowała moją minę, bo zaczęła się śmiać.
- Troszkę się zmieniłam, bo stwierdziłam, że na nowe życie przyda się nowy image. Za to ty wyglądasz tak ślicznie jak sobie wyobrażałam.
- Ej, bo się zarumienię. - zaśmiałam się- Chodź. Mam pomysł odnośnie dnia dzisiejszego. Będzie super. Ale najpierw odstawimy twoje bagaże do mnie do domu.
- Pewnie.
Śpieszyłyśmy się, bo miałam na dzisiaj plan do wykonania. Po 20 minutach jazdy taksówką dojechałyśmy.
- Hey tato!!- zawołałam od progu.
- Witaj córeczko- tata pojawił się obok nas i przeniósł wzrok na moją towarzyszkę- Ta młoda dama to zapewne Emily, prawda?
Dziewczyna się zarumieniła.
- Tak. - odpowiedziała szybko. Widziałam, że jest to dla niej niezręczna sytuacja, więc postanowiłam interweniować.
- Dobra tato. Przywitałeś się. My teraz pójdziemy na górę i pokażę Emily jej pokój.- spojrzałam na blondynkę, a ona wyraźnie odetchnęła z ulgą.
- Poczekaj córcia. Mam coś dla ciebie.- mówiąc to podszedł do szafki i wziął stamtąd czerwone pudełeczko.
- Co w nim jest??- spytałam zaciekawiona
- Nie wiem. Anders przyjechał i przywiózł ci to, więc przekazuję.
- Aha. Późnej to otworzę, bo teraz się śpieszę.
- To już nie moja sprawa- stwierdził i wrócił do czytania gazety.
- Chodź Emi.- powiedziałam do dziewczyny- Musimy lecieć.
Wpadłam jak burza do mojego pokoju i chwyciłam torbę do ćwiczeń i łyżwy.
- Emi, nie obraź się ale nie mam czasu teraz oprowadzać cię po domu. Lubisz łyżwy i taniec?- spytałam, nie będąc pewna ile wiadomości o sobie, które pisała w mejlach jest prawdziwych.
- Tak. Kocham to.
Odetchnęłam z ulgą.
- A masz sprzęt?
Pogrzebała w jednej z walizki wyjęła z niej łyżwy. Do ręki wzięła sportową torbę.
- Zawsze i wszędzie.
Ucieszyłam się.
- No to idziemy na treningi i mamy całe popołudnie zajęte.
- Mi tam odpowiada.
Wybiegłyśmy z domu i wsiadłyśmy do taksówki, która zawiozła nas pod studio tańca. Przed wysiadką poinformowałam taksówkarza, żeby tu był o równej 15:00.
Tym razem w spokoju weszłyśmy do budynku.
- Ooo... Marcy. Jak zawsze na ostatnią chwilę- powiedział Jason, który podszedł do nas.- A twoja towarzyszka to...?
- Aaa zapomniałabym. Emily to jest Jason, mój partner do konkursów tańca. Jason to Emily, moja przyjaciółka korespondencyjna, która tu przyjechała i będzie się tu uczyć.
- Miło mi cię poznać Emily. Widzę, że masz także łyżwy. - zwrócił się do mnie-Widzę, że zabierasz ją też na lodowisko.
- Serio?? Jak się domyśliłeś?- zażartowałam.
- Ty i to twoje poczucie humoru.- zaśmiał się- Ale ja już muszę iść na swoje zajęcia. Do zobaczenia na lodowisku.
- Pa. - zawołałyśmy równo i on poszedł na swoją salę, a my do przebieralni.
- Szybko się przebieramy i wychodzimy. - stwierdziłam i udało się. Po dosłownie 2 minutach byłyśmy gotowe do treningu, więc poszłyśmy na salę.
- Widzę Marcy, że dziś przyszłaś z obstawą- uśmiechnął się trener, który podszedł do nas. - Mam na imię Christian, zdrobniale Chris i proszę, żebyś tak się do mnie zwracała- powiedział do Emily- A ty? Będziesz tu często przychodzić? Jak długo tańczysz?
- Mam na imię Emily, zdrobniale Emi. Jak bym mogła to chciałabym wtedy co Marcy. Tańczę od 5 lat.
Trener zagwizdał palcami.
- To długo. Większość osób u nas tyle nie tańczy, oprócz naszej niezastąpionej Marceliny. Ale wystarczy. Rozgrzejcie się, z potem zademonstruję całej grupie kroki do nowego układu.
Zaczęłyśmy biegać ale nim to zrobiłyśmy nachyliłam się nad moją przyjaciółką i powiedziałam jej na ucho:
- Nie przejmuj się. Tu wszyscy mają takie poczucie humoru.
Przebiegłyśmy 10 okrążeń naszej dużej sali treningowej i zaczęłyśmy się dogrzewać w miejscu. W pewnej chwili poczułam czyjeś ręce na moich biodrach. Te ręce obróciły mnie i zobaczyłam ich właściciela. To był Anders.
- Hey- powiedział.
- Cześć- odpowiedziałam- Co ty tu robisz?
- Musiałem się z tobą przywitać. No nie?
- Pewnie tak. Przedstawię ci moją przyjaciółkę. - pokazałam ręką na Emily, która też przestała się rozciągać i patrzyła na nas.- Anders to jest Emily, moja przyjaciółka. Teraz ze mną mieszka. Emily to jest Anders, nasz sąsiad. To ten słynny skoczek.
- Cześć- podali sobie ręce, jednak chłopak nie miał zamiaru mnie puszczać.
- Pamiętasz, jak tańczyliśmy tu razem?- spytał mnie.
- Tak.- wysunęłam się z jego objęć- Ale teraz tobie nie wolno tu przebywać.
Nastała cisza. Żadne z naszej trójki nie chciało kontynuować tego tematu.
- Kiedy jest konkurs na naszej skoczni?- spytałam, żeby przerwać tę ciszę.
- Dlaczego uważasz, że jest konkurs w Oslo? Czy nie mogę tak po prostu odpuścić sobie jednych zawodów i odwiedzić przyjaciółkę?
Uśmiechnęłam się
- Ty na pewno nie. Wiem to, bo cię znam.
- Racja- uśmiechnął się smutno.- Dobra. Muszę już iść na trening.- pocałował mnie w czoło, a do Emily pomachał – Pa.
- Czy wy jesteście parą?- spytał mnie blondynka gdy tylko Anders zniknął za drzwiami.
- Nie. I nigdy nie będziemy.- stwierdziłam i wróciłam do rozgrzewki.

O godzinie 15:00

- Ej, chce ci się iść na łyżwy- spytałam Emily, która też była padnięta po tym treningu. Trener za to ciągle nas chwalił.
- Nie za bardzo, a tobie?
- Mi też. Czyli się zgadzamy. Chodź i jedziemy do domu. Na łóżka.


___________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________


Hejo!!!
Ten rozdział jest pierwszy i trochę przydługawy i trochę bardzo nudny :(
Bardzo proszę o komy, bo im więcej komów tym lepsza motywacja na pisanie :)
Jest inspirowany piosenką:
The Cab- Angel With A Shotgun
https://www.youtube.com/watch?v=QA_ONzF9Xz4

4 komentarze:

  1. Co ty gadasz...
    Ciekawy jest :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziewczyno, nie narzekaj. Rozdział jest bardzo ciekawy i to z kilu powodów. Po pierwsze: przyjechała nowa dziewczyna, czyli jest nowa osoba, której losy nam opiszesz. Po drugie: Anders przywozi Marceli prezenty z każdego kraju w którym przebywa i wyraźnie cos do niej czuje. Ona nie jest mu obojętna. Po trzecie: nie rozumiem jej zachowania. Dlaczego tak kategorycznie stwierdziła, że nigdy między nimi nic nie będzie? I dlaczego Fannis nie może być w studiu tańca?
    I tym sposobem mam nadzieję uświadomiłam ci, że masz naprawdę dobry pomysł na opowiadanie i mam nadzieję, że się nie poddasz i będziesz pisała dalej. Ja w każdym razie na to czekam.
    Jedyne co mnie gryzie, to stosowanie skrótów typu 1.30h , 1h itd. No i można iść "do łóżka", żeby spać, bo "na łóżku" to np. poleżeć w solarium. Albo posiedzieć na łóżku.
    Mam nadzieję, że dodasz kolejny.
    Pozdrawiam serdecznie, Lilka :)
    Zapraszam do siebie na nowego Wellingera:
    http://www.niedorosla-milosc.blogspot.com
    Buziak! ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Fanni nie może wejść do studia przez stare wydarzenia, które opisze później.
    I DZIĘKUJĘ :) <3

    OdpowiedzUsuń