sobota, 30 maja 2015

III.

- Wstawaj śpiochu- krzyknęła nad moim uchem Emily i uderzyła mnie poduszką. To natychmiastowo wyrwało mnie ze snu.
- Ty !!!!! Wojna na poduszki!!!!- zaczęłyśmy się bić jaśkami i chichotać jak głupie. Trwało to grubo ponad 10 minut, dopóki Emily przez przypadek nie nadepnęła na pilota, włączając telewizję. Właśnie szły wiadomości i temat w nich pokazywany mnie zaciekawił.
- Zaczekaj- powiedziałam do Emily ale nie chciała mnie słuchać. Kleknęła na łóżku i krzyknęła:
- Żadnej litości!
Zdzieliłam ją poduszką w twarz.
- Emily uspokój się na chwilę.-stwierdziłam i dodałam głosu.
- Dzisiaj dostaliśmy interesujący materiał od naszego ukrytego reportera. Materiał poparty jest filmem. Według niego, słynny austriacki skoczek Stefan Kraft jest adoptowany. Filmik przedstawia jego zachowanie, gdy się o tym dowiedział. Zapraszamy na obejrzenie tego materiału.- zapowiedział prezenter i puścił filmik, na którym Kraft szarpie tego człowieka, który podawał się za jego ojca i krzyczy.
- Biedny Stefan- powiedziałam- Musi przeżywać tragedię.
- Racja.- potwierdziła Emily- Najgorszemu wrogowi bym tego nie życzyła.
Ta informacja zasmuciła nam cały poranek do momentu, gdy usłyszałam swój telefon.
What if I told you that I think you're perfect?
Beautiful sky in your eyes, it's so worth it.
I know you make me feel alive.
Pobiegłam, aby odebrać.
- Halo?
- Hey mała.- dobrze znałam ten zwrot.
- Hej Anders. Co jest?
- Zgadaliśmy się z trenerem i chcielibyśmy zaprosić ciebie i tą twoją przyjaciółkę Emily na nasz trening. Co ty na to?
- Jasne. A ile będzie trwał?
- Około 3 godziny. Ale nie martw się. Kadra norweska połączyła się z polską i wymyśliliśmy już plan na cały dzień. Nie musicie się martwić tylko będziecie wykonywać nasze polecenia.
- Aha...? Mam się bać?
Słychać było, że się zaśmiał.
- Jak zawsze. Musze już kończyć. Pa.
- Kto to był?- spytała się Emily.
- Anders- odpowiedziałam- zaprosił nas na trening. Potem cały dzień nam zaplanowali.
- To powinnyśmy się chyba cieszyć.
- Why not?- zaśmiałam się- Ale mamy tylko około godziny na zrobienie ze sobą porządku.
- Ile ?!?! Trzeba było tak od razu!!! Ale nie ma bata, żebym zdążyła.- zaczęła marudzić i poleciała do łazienki. Ja za to nie śpieszyłam się tylko powoli wyjęłam z szafy jasne dżinsy rurki i bordową bluzę. Gdy Emily w pędzie wypadła z łazienki, ja do niej weszłam. Rozczesałam włosy i zostawiłam je rozpuszczone. Na wszelki wypadek wzięłam na rękę dwie gumki do włosów i wyszłam. W tym czasie Emily przerzucała wszystkie swoje ubrania. Wyglądała prześmiesznie.
- Emi, kochanie. Tam będzie trochę zimno, bo dziś mają trening na skoczni całe dwie godziny. Ubierz jakąś bluzę. Jak coś to ci mogę pożyczyć.- zaproponowałam.
- Ratujesz mi życie. Ale... nie mam kompletnie pomysłu jak się ubrać.- zawahała się.
Znalazłam w mojej szafie jasnoniebieską bluzę 3/4 i rzuciłam na łóżko. Do tego wygrzebałam w jej walizce czarne rurki.
- Ubierz się w to. Włosy zwiąż w kucyka albo koka, tylko szybko. Zaraz naprawdę nie zdążymy.
Dziewczyna posłuchała mojej rady i związała swoje platynowe włosy w koka. Obydwie ubrałyśmy puchowe kurki. Ja granatową, ona czarną. Skończyło się tylko kilkunastominutowym spóźnieniem. My właśnie wchodziłyśmy jak skoczkowie kończyli się rozgrzewać.
- Co wy na to, żeby zrobić im jakąś małą karę?- spytał Kuttin skoczków wskazując na nas. Spojrzałam po ich twarzach. Wszyscy kiwali twierdząco głową, a te dwa głupki, czytaj Maciek i Fanni, jeszcze się bezczelnie śmiali.
- Coś nie trudnego ale i nie banalnego. Pomyślmy- zastanowił się Kuttin. - Wiem. Zróbcie mostek, fikołka i dwie gwiazdy za jednym zamachem.
Spojrzałyśmy na siebie z politowaniem. Najpierw zaczęłam robić ja. Bez problemu zrobiłam mostek. Wstałam z niego i nim zdążyłam się wyprostować zrobiłam fikołka do tyłu, lądują idealnie na prostych nogach. Potem zrobiłam sześć gwiazd. Emily powtórzyła to. Trener i większość skoczków patrzyła się na nas z otwartymi ustami, a my nie mogłyśmy przestać się śmiać.
- Co tu się dziwić? Skoro obydwie ćwiczą taniec już bardzo długo i do tego jazdę na łyżwach?-stwierdził Maciek.
- Co?- trener wydał się zszokowany.- Czemu nie mówiłeś wcześniej??
- A po co?- spytał spokojnie skoczek- I tak wszystko by zrobiły.
- Aha. Ale dość tych pogaduszek. Trzeba trenować. Chłopaki zróbcie jeszcze z 7 okrążeń sali, a wy dziewczyny chodźcie ze mną. Pomożecie mi.
Posłusznie poszłyśmy za nim do jakiegoś składzika. Był mały, ciemny i ogólnie ponury. Przypomniałam sobie scenę z horroru, który oglądałam niedawno. Była tam scena jak starszy człowiek podstępem zwabia dwie nastolatki do małego i ciemnego pomieszczenia w wiadomych celach. Spojrzałam na Emily. Ona zrobiła to samo w tym samym momencie. Roześmiałyśmy się.
- Czyli obie widziałyśmy ten horror.- skwitowała Emily. Kuttin odwrócił się do nas. Też się uśmiechał.
- I nie tylko wy. - powiedział, a widząc nasze skołowane miny dodał jeszcze- A co wy myślicie, że ja horrorów nie oglądam? Ale poważnie. Podejdźcie bliżej, bo tym nie mogę rzucać.
Ośmielone i wesołymi minami weszłyśmy do środka. Wyszłyśmy trochę mniej zadowolone, bo każda dostała do niesienia po dwie 4 kg paczki. Musiałyśmy żałośnie wyglądać, bo gdy tylko skoczkowie nas zauważyli to przerwali trening i przypatrywali się nam, nic nie mówiąc. W końcu pierwszy odezwał się Fanni i podszedł do mnie.
- Pewnie ciężkie.- wziął paczkę.
- Faktycznie trochę ciężkie – dodałam przesłodzonym głosem. Emily patrzyła na mnie dziwnie ale nie to nie obchodziło. Za wszelką cenę chciałam pozbyć się tych paczek !!!!
- Ej panowie, chodźmy im pomóc- powiedział Maciek i razem z Kamilem wzięli po jednej paczce od Emily. Moją drugą paczkę wziął Rune.
- Ooo- zawołał trener, widząc, że pozbyłyśmy się paczek, które kazał nam nieść.- Zresztą to bardzo dobry pomysł. Skoczkowie mieli jeszcze pobiegać, a wy miałyście mi pomóc w przeniesieniu tego arsenału na skocznie. Ale skoro im się nie chce biegać to wy to zaniesiecie. Zwłaszcza, że to jest dla was.


****** trzy godziny później *******
- Fajny mieliśmy trening, prawda dziewczyny- spytał Kamil, opierając się na barku moim i Emily.
- Idźcie się szybko przebierać.- krzyknęłam na nich. Nie podzielałam jego entuzjazmu. Trener uparł się, że my też musimy brać udział w tym treningu i uczył nas jeździć na nartach. To nie było trudne ani dla mnie, ani dla Emily. Ale potem było gorzej. Zaprowadził nas na jakąś mini skocznię i kazał skakać. To już nam dobrze nie wyszło. Nie wykonałyśmy żadnego dobrego skoku, czyli skoku z poprawnym lądowaniem. To mogło być fajne, gdyby w porę się zorientował, że zeskok jest oblodzony. Ale nie. I teraz mamy multum siniaków. Najwięcej na plecach i rękach, bo oby dwie tak spadałyśmy. Albo na bark, albo na plecy. Ani razu na pupę. To nie fair. A najgorsze, że skoczkowie to wszystko widzieli.
- Ej, nie bądź taka zła. Czyżby cie pupcia bolała po tych twoich „skokach”- powiedział Bardal. Przy ostatnim słowie zaprezentował w powietrzu cudzysłów manualny, czyli jasno dał mi do zrozumienia co myśli o mojej karierze w skokach.
- Nie martw się o moją pupcię, bo to nie jest twoja sprawa. Na twoim miejscu bardziej bym się martwiła o twoją główkę.- powiedziałam złośliwie. Bardal, bo wiem oddał na tym treningu bardzo dobry skok. Tak się tym cieszył, że nie zauważył, że po lądowaniu narta mu się wypięła. Nie mam pojęcia jak to zrobił. Podjechał i popisywał się jak to on daleko skacze ale nikt go nie słuchał. Podskoczył więc na nartach, gdy nagle ta wypięta mu odjechała i wyrżnął na glebę. To było przekomiczne. Chłopak się zaczerwienił i starał się nie zwracać uwagi, że większość skoczków śmieje się z niego pod nosem.
- A czyją sprawą jest twoja pupcia, jak nie moją? Jak coś to mogę się nią zająć.
Nie wytrzymałam tego komentarza. Podeszłam bliżej i dałam mu z liścia. Dość mocno jak się okazało, bo strasznie spuchł. Skoczkowie na chwilę zaniemówili, a potem rozległy się brawa. Brawa dla mnie.
- No- Rune pokiwał z uznaniem głową- Brawo. Bardal zawsze był chamski w stosunku do dziewczyn ale ty pierwsza coś z tym rozbiłaś. Mocno mu przywaliłaś. Pewnie większość facetów by tak nie potrafiła. A koniec o nim. Mamy ciekawy plan na cały dzień i trza go zrealizować.
Skoczkowie szybko się poprzebierali i powybiegali z sali. Zostaliśmy tylko ja, Emily, Maciek, Fanni i Rune.
- Tyle nas idzie?- spytałam z nadzieją. Jakoś nie chciałam spędzać popołudnia z tym chamem i prostakiem, Bardalem.
- Tak. - odpowiedział mi Maciek.- Chodźcie. Nasza bryka już czeka.
Wszyscy wyszliśmy przed budynek. Tam, na parkingu stał lśniący, czerwony kabriolet.
- Maciuś, to twoje?- spytał Rune, a Fanni tylko pokiwał z uznaniem głową.
- Pewnie.- uśmiechnął się pytany.- Od wczoraj. Musiałem sobie kupić jakieś autko. To mi się spodobało.
Bałam się, że zaraz zapomną, że mieliśmy gdzieś jechać i zaczną gadać o samochodzie. Na szczęście pomyliłam się.
- Ej. My tu gadu-gadu, a dziewczyny się pewnie strasznie nudzą- obudził się Rune.
- No trochę- przyznałyśmy nu rację.
- Okey. To wsiadamy-zarządził Maciek. On też ustalił jak mamy siedzieć, poprzez zaproszenie Emily na przednie siedzenie. Siłą rzeczy, musiałam siedzieć na tyle z Rune i Andersem. Usiadłam pomiędzy nimi. Kierowca puścił muzykę na fula ale tylko chwilkę jej słuchaliśmy, bo po 4 minutach jazdy 100 km/h byliśmy na miejscu. To była ulubiona stadnina moja i Andersa. Wysiadłam i pobiegłam do końskich boksów zostawiają resztę w tyle. W moim szaleńczym biegu nie zauważyłam ludzkiej przeszkody na mojej drodze i wpadłam prosto na Jasona, który tam akurat teraz pomagał.
- Hey- powiedziałam nieśmiało do niego.
- Ałła- jęknął rozmasowując sobie stłuczone miejsce na czole.- Ale ty na mnie lecisz- stwierdził. Roześmiałam się i wstałam z niego. Potem pomogłam mu też wstać.
- Mój koń gotowy to przejażdżki?- spytałam ale nie zdążył mi odpowiedzieć, bo na horyzoncie pojawili się moi powolnie znajomi.
- Marcy- zawołał Rune. - Na chwilę nie można cię zostawić, żebyś komuś, lub sobie, nie zrobiła krzywdy.
Po tych słowach Jason się roześmiał w głos i postanowił się przedstawić.
- Mam na imię Jason i jestem przyjacielem Marceliny i jej nowym partnerem w tańcu- po tych ostatnich słowach spojrzał niepewnie na Andersa ale on tylko westchnął.
- Aha. A pomożesz nam w doborze koni?- spytał się Maciek
Chłopak się zawahał.
- Pewnie- odpowiedział w końcu.- Marcy, Anders wasze konie są w swoich boksach. Olivier chwilę temu wrócił od kowala. Możecie po nie iść, a ja oprowadzę resztę.
- Emily, chodź ze mną. Ja ci wybiorę konia- zawołałam do mojej przyjaciółki, a ona ochoczo poszła za mną.
- Jak wygląda twój koń?- spytała Emily.
- Angel? Ma sierść koloru mlecznej kawy, a grzywę i ogon ciemno-białą. A co?
- Nic.
Po prawie 10 minutach wątpliwej przyjemności zwiedzania stajni Emily wybrała sobie konia. Była to jedna z szybszych klaczy w tej stadninie. Niezwykle miła, mimo iż dzięki czarnej sierści i czarnej grzywie przypominała bardziej diabła. Nazywała się Persefona. Skończyło się to tak, że ja miałam jechać na moim Angelu, Emily na Persefonie, Anders na swoim Olivierze, Rune na Lady Pladze, a Maciek wybrał sobie pod siodło Izzie.


****** dwie godziny później *******

Mimo iż jeździliśmy już 2 godziny to nikt się nie skarżył. Wszystkim spodobała się jazda konna. Niestety nasze wierzchowce bardzo się zmęczyły i musieliśmy kończyć zabawę.
- Okey. To jest już 18 i pora na ostatni punkt naszej listy na dzisiaj- powiedział Maciek.
- Ooo... Marcy. Jakże miło cię widzieć. Wychodzisz już ze stadniny? Szkoda. Ale zawsze unikałaś otwartej rywalizacji ze mną. Boisz się mnie.
Odwróciłam się w kierunku, z którego dobiegał ten głos. Od razu rozpoznałam właścicielkę tego głosu, moją starą przyjaciółkę Alexię.
- Daj mi spokój chociaż dzisiaj, bo nie mam czasu ani ochoty na słowne przepychanki z tobą.
- Jaka szkoda. Ja akurat mam i czas i ochotę- powiedziała ale przestała nawijać, bo w tym momencie spojrzała na moich towarzyszy i wypatrzyła wśród nich Maćka. Kompletnie mnie zignorowała i podbiegła do niego.
- Cześć- zaczęła go okrążać i kokietować.- Jestem Alexia, a ty pewnie to polska mega gwiazda skoków narciarskich, Maciek Kot, prawda?
- No tak.- odparł niepewnie, jakby chciał zaprzeczyć. Patrzył błagalnie w nasza stronę, żebyśmy mu pomogli.
- Ja się nie odezwę.- powiedziałam zawczasu. Miałam przypuszczenia co mi odpowie Alexia i wolałam nie sprawdzać ich.
W końcu nad Maćkiem zlitował się Anders.
- Dobra Alexia. Skończ. Musimy już jechać.
- A mogę z wami?- spytała Fanniego robiąc maślane oczy. Tego już nie mogłam jej odpuścić.
- Nie – powiedziałam stanowczo. Popatrzyła na mnie groźnie.
- Uspokój się, bo ci tak zostanie- powiedziałam jej- Nie mamy miejsca w aucie. Chłopaki idziemy.- momentalnie wcisnęłam się pomiędzy Alexię i Maćka, biorąc jego rękę i odciągając go.- Odpalaj silnik- rozkazałam mu szeptem i puściłam go. Wszyscy szybko weszli do kabrioletu. Nim odjechaliśmy usłyszeliśmy głos.
- POŻAŁUJESZ TEGO DRAPPER!!!
- Ona ci grozi- przejęła się Emily ale ja zachowałam pozory twardej.
- Nie pierwszy raz. Nie ma się co martwić.- zmieniłam temat- To co robimy teraz.
- Jedziemy do domu- powiedział Maciek.- Macie godzinę na przygotowania. Idziemy do najlepszej dyskoteki w tym mieście.
- Uwielbiam dyskoteki- skłamałam entuzjastycznie ale podchwyciłam też niedowierzające spojrzenie Andersa. On wiedział, że kłamie.
Tym razem jechaliśmy przepisowo, więc po domu jechaliśmy prawie 30 minut. Gdy wysiadałyśmy Rune powiedział do nas.
- Punkt 19:30 jesteście gotowe i przyjeżdżamy tu po was.
Zgodziłyśmy się ale miałyśmy uzasadnione obawy, że nie zdążymy. Nie spieszyłyśmy się, bo przez to spotkanie pod stadniną miałyśmy smętne nastroje. W pewnej chwili miałam tego już dość.
- Emily. Nie możemy pozwolić, żeby taka wariatka jak Alexia zepsuła nam zabawę. Chodź, Idziemy się przygotowywać.
Emily dała się wciągnąć w wir przygotowań. Ja ubrałam krótki ciemnoniebieski top, odsłaniający mój płaski brzuch i krótką spódniczkę, także ciemnoniebieską. Emily za to ubrała szary zabudowany u góry top i i także spódniczkę tylko ciemnoszarą.
Idealnie wyrobiłyśmy się w czasie.
Noc na dyskotece z chłopakami była wspaniała i na długo ją zapamiętam. Tylko szkoda, że Fanni zniknął i nie widziałam go przez całą imprezę. Za to odkryłam, że moi rodacy także potrafią całkiem fajnie się ruszać i poznałam całkiem przystojnego tancerza Daniela.
Po trzech godzinach nieustannego tańca jednomyślnie zdecydowałyśmy, że wracamy do domu. Powiedziałyśmy o tym chłopakom i zamówiłyśmy sobie taksówkę.

___________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________

Hejo!!!
Rozdział przydługawy ale powinien zrekompensować fakt, że długo go nie było. :)
Jest inspirowany piosenką:
Edward Maya feat Vika Jigulina - This Is My Life
https://www.youtube.com/watch?v=SXMRf4Sbh1I



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz