niedziela, 6 września 2015

Wybaczcie ludzie !!!
Już dawno tu nic nie dodałam, bo cierpię na brak weny do tego opowiadania. Nie zawieszam go jednak, bo postaram się skonstruować jeszcze jeden rozdział, który będzie już epilogiem. Powinien pojawić się za dwa tygodnie.

środa, 24 czerwca 2015

IX.

*************** WEDŁUG MARCY *************
Udało mi się go dogonić na parkingu. Złapałam go za ramię, a on spojrzał na mnie z pogardą.
- O widzę, że zdążyłaś już ubrać szlafrok. Wstyd ci było w tych majtkach wyjść?
W jego wzroku jeszcze nigdy nie widziałam mieszanki takich uczuć. Była tam złość, smutek, zazdrość ale najwięcej żalu.
- To nasz nowy strój treningowy.- powiedziałam, a on trochę złagodniał.- Myślisz,że mi jest łatwo kręcić tyłkiem w samych majtkach przed Jasonem?- w moich oczach pojawiły się łzy.
Odwrócił głowę i nie patrząc na mnie powiedział.
- Przepraszam.
Chwilę staliśmy w milczeniu aż wreszcie ja odważyłam się zadać to pytanie.
- Co ty tu w ogóle robisz?
- Chciałem ci na spokojnie wyjaśnić kwestię Glorii...
- Tu nie ma co wyjaśniać- przerwałam mu.
- Jest- wreszcie spojrzał na mnie.
- Maaaarrrccyyy!!!- usłyszeliśmy krzyk trenerki.- Choć szybko do środka, bo musimy kontynuować.- dodała gdy mnie zobaczyła ale przenosząc wzrok na Andersa zmieniła zdanie.- Masz dokładnie 5 minut.
Nagle zaczął wiać strasznie silny i zimny wiatr. Miałam na sobie bokserkę i majtki, a na to zarzucony jedynie szlafrok, więc zrobiło mi się przeraźliwie zimno i zaczęłam się trząść.
- Wróć już na zajęcia- powiedział zmęczonym głosem- inaczej się zaziębisz. Przyjdę do ciebie około 20.
Odwrócił się i odszedł, a ja zostałam sama i walczyłam z myślami i z pragnieniem by pobiec i wtulić się w niego. Z tym drugim przegrałam. Anders nawet nie zdążył się zdziwić, bo już po sekundzie biegu byłam w jego ramionach. Jednak nie protestował. Przynajmniej na początku.
- Marcy- wyszeptał prosto do mojego ucha- Musisz już wracać.
Delikatnie pokręciłam głową.
- A co jeśli nie chce?- podniosłam głowę i spojrzałam na niego.
Uśmiechnął się lekko i pogłaskał mnie po głowie.
- To cię zmuszę- stwierdził i wziął mnie na ręce. Odstawił dopiero gdy weszliśmy do budynku.
- Nie idź jeszcze- powiedziałam gdy zobaczyłam, że chciał wyjść.
- Wiesz doskonale, że nie mogę tu zostać. Spotkamy się u ciebie o 20 i wtedy ci wyjaśnię kwestię Glorii...
- A jeśli ja nie chcę o tym słuchać?
Zdziwił się ale szybko odzyskał równowagę.
- W takim razie ja już nie będę się z tobą zadawał.- powiedział dobitnie.
- Ale ale ale ale..... dlaczego??
Podszedł do mnie, ujął moją twarz w swoje ręce i powiedział patrząc mi prosto w oczy.
- Bo nie mógłbym znieść myśli, że....myślisz, że....- nie mógł się wysłowić, a najgorsze było to, że kompletnie nie miałam pojęcia co chciał mi powiedzieć.- A z resztą- puścił moją twarz i machnął ręką- To też ci wytłumaczę wieczorem.
Wyszedł ale długo nie zostałam sama.
- Ej, kto to był??- zawołała Emily i podbiegła do mnie.
- Anders...- powiedziałam nieobecnym głosem.
- To nie jesteś na niego zła?- dopiero te słowa sprowadziły mnie na ziemię.
- Nie wiem- stwierdziłam wzruszając ramionami.
- A ty coś do niego czujesz?- spytała niby przypadkowo ale zrozumiałam od razu sens tego pytania.
- Nie wiem.- starałam się być obojętna w tym co mówię. Na szczęście Emi nie wnikała w moją odpowiedź po chwili podjechało do nas auto i kierowca na nas zatrąbił. Szyba się otworzyła i zobaczyłyśmy, że to Maciek chciał zwrócić naszą uwagę.
- Hej dziewczyny- powiedział do nas.- Wsiadacie??
- Pewnie- odparła Emily wskakując na miejsce z przodu.
- Ja nie chce.- zaśmiałam się i pokręciłam głową
- Dlaczego?- spytała mnie moja przyjaciółka- Czyżbyś chciała w spokoju przemyśleć odpowiedź na moje pytanie?- mówiąc to bezczelnie do mnie mrugnęła.
- O co chodzi?? Chyba nie jestem w temacie.- stwierdził Maciek.
- I nie będziesz- powiedziałam ostro- Pa- chciałam odejść ale mnie powstrzymali.
- Ok, bądź sobie zła ale wiedz, że dziś nie wrócę na noc. Prześpię się u Maćka.
- Super- udałam niezadowoloną ale bardzo mi się ten pomysł spodobał. Niekoniecznie miałam ochotę, żeby Emily słuchała rozmowy mojej i Andersa.
Nawet ucieszyłam się gdy już odjechali, bo mogłam zagłębić się w swoich myślach.
„ Co ja w ogóle czuję do Andersa? Czy ja w ogóle coś do niego czuję po tym jak mnie oszukał? Znaczy on mnie nie oszukał. On po prostu się zakochał. Pewnie nie czuje do mnie tego samego do mnie co ja do niego i będzie chciał mi dziś wyjaśnić, żebyśmy znowu byli przyjaciółmi. Ale po co ten cały cyrk dzisiaj? Zachowywał się jakby był zazdrosny.”
Rozmyślania przerwał mi fakt, że niestety doszłam do domu, a tam miałam dużo obowiązków,więc też nie mogłam wrócić do moich myśli. Gdy znalazłam wolną chwilę okazało się, że jest za kilka minut ósma, więc kilka minut o spotkania z Fannim i wyjaśnienia tego. Jak by na potwierdzenie w tej samej chwili ktoś zapukał w okno. Podeszłam i otworzyłam je. Nie zdziwiłam się gdy zobaczyłam kto przez nie wchodzi, bo zawsze tak robiliśmy jako dzieci.
- Hey- powiedziałam do niego i usiadłam na łóżku.
- Cześć- odparł i zrobił to samo.
- Więc jednak chcesz posłuchać co mam do powiedzenia?
- Tak- westchnęłam.- Nie pytaj czemu, bo sama nie wiem.
Popatrzył na mnie dziwnie ale szybko przestał.
- Więc... nie wiem jak mam to zacząć- przyznał się.
Westchnęłam.
- Najlepiej od początku.
- Ok. Dziś rano odwiedził mnie Maciek. Wypytywał mnie o to co mnie łączy z Glorią i z...- przerwał na chwilę by popatrzeć moje oczy- tobą.
Zatkało mnie. Takich słów się nie spodziewałam.
- I...- głos mi zachrypł- co mu powiedziałeś?
Przez bite 10 minut nie odzywał się patrząc w moje oczy. Potem spuścił wzrok.
- Prawdę. Że nic do Glorii nie czuję- podniósł wzrok i wyraźnie czekał na moją reakcję.
- I co z tego?
- Nie interesuje cię to?- spytał ze zdziwieniem.
„ Jasne, że interesuje palancie” pomyślałam ale postanowiłam tego mu teraz nie mówić, żeby trochę pocierpiał.
- Spodziewałem się trochę innej odpowiedzi...
- Uważasz mnie za jedną z tych lasek z telewizji?- przerwałam mu.
- Doskonale wiesz, że nigdy cię do nikogo ani niczego nie porównywałem...
- Nieprawda. Często porównywałeś mnie ze zwierzętami np. z wilkiem.
Pokręcił głową, złapał mnie za nadgarstki i przyciągnął bliżej siebie.
- Czy ty musisz mi ciągle przerywać i ciągle mnie poprawiać??- uśmiechnął się.
- Pewnie. Przecież mnie znasz- wyrwałam mu się i podeszłam do mojego okna, a on za mną.
- Marcy do cholery- złapał mnie za ramiona i obrócił do ciebie.- Daj mi coś powiedzieć.
- No dobrze.- powiedziałam ugodowo.
- Dziękuję- chrząknął- Na czym skończyłem... ach tak, wiem. Maciek mi wczoraj udowodnił, że tkwiłem w błędzie będąc z Glorią i że wtedy nie znałem swoich uczuć.
Chłopak otworzył okno i popatrzył się w horyzont.
- A teraz już znasz?- spytałam.
On popatrzył na mnie, uśmiechnął się i stanął na parapecie gotów by w każdej skoczyć na trawę.
- Kocham cię Marcy- usłyszałam i jego już nie było w moim pokoju. Zrobił to co robił zawsze.
Podbiegłam do okna, mając nadzieję, że go jeszcze gdzieś zobaczę. I zobaczyłam.
- Anders, wracaj- zawołałam niezbyt głośno, by nie budzić całego Oslo ale na tyle głośno by on mnie usłyszał. Zatrzymał się.
- Chodź. Nie skończyliśmy rozmawiać.
Po tych słowach zawrócił, wspiął się do mojego okna i wszedł do pokoju.
- A o czym mielibyśmy jeszcze rozmawiać?- spytał.
Podeszłam do niego. Był zmarznięty, bo na polu było zimno.
- Chodź pod kołdrę.
Dwa razy nie trzeba było mu powtarzać. Ledwo ja się położyłam to on wskoczył za mną. Odwróciłam się do niego twarzą.
- Fanni ja chcę odzyskać to co Gloria mi zabrała.- powiedziałam i nie mówiąc nic więcej przytuliłam się do niego.
Uśmiechnął się smutno. Widziałam, że chce coś powiedzieć dlatego położyłam mu palec na ustach.
- Nie. Dość już nieprzyjemnych wiadomości. Proszę.
- Jesteś niezwykła- powiedział mi po chwili milczenia.
- Wiem- powiedziałam zmęczonym głosem- Ale kocham cię za to, że ciągle mi o tym przypominasz.
W odpowiedzi przytulił mnie mocnej.



___________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________

Hey !!!!
Zupełnie nie miałam pomysłu na ten rozdział i dlatego wyszedł taki trochę nijaki. Wybaczcie i komentujcie ;)
Inspiracja:
Gang Albanii- Dla prawdziwych dam




piątek, 19 czerwca 2015

VIII.

*************** WEDŁUG MARCY *************
Źle się czułam po kłótni z Andersem. Chciałam iść do niego i mu wszystko wyjaśnić, a zwłaszcza to, że powiedziałam, że święta przysięga nie istnieje. Strasznie tego żałowałam ale przyjaciele nie pozwolili mi iść wyjaśnić. Powiedzieli, że to jego wina. Więc ich posłuchałam i poszłam na zajęcia z tańca.
- Pamiętajcie moi drodzy...- powiedziała madame Fichber, nasza nauczycielka- że bardzo ważne, a może nawet najważniejsze w tańcu jest zaufanie do partnera. I to właśnie prawie wszyscy będą ćwiczyć.- spojrzała wymownie na mnie i Jasona.- Powiedziałam „prawie”, bo nasza najlepsza para, czyli Marcy i Jason, muszą ćwiczyć układ na konkurs, który odbędzie się w następnym tygodniu.- zaklaskała w dłonie.- Zaczynajcie.
Podniosłam rękę, a ona przywołała mnie i Jasona gestem ręki.
- O co takiego chcesz zapytać drogie dziecko?- spytała czule.
- Czy na teraz mam się przebrać w ten specjalny strój do ćwiczeń?
- Ah tak. Zapomniałabym.- ponownie zaklaskała w dłonie.- Moi kochani mam dla was nowe stroje treningowe. Janie- zwróciła się do jej asystenta- przynieś te zestawy. Są u mnie na biurku.
- Oczywiście proszę pani.
Tym razem rękę podniosła Ari i to sekundę po wyjściu Jana.
- Po co są te nowe kostiumy?
- To nie kostiumy- poprawiła ją- To specjalne stroje do ćwiczeń. Będzie wam się wygodniej ćwiczyło. Poza tym tak będziecie lepiej wyglądać. Takie jest zarządzenie z góry, że musicie być tak samo ubrani i przysłali to. Muszę więc wam to rozdać. Kto nie będzie w to ubrany, nie będzie dopuszczony do treningu.
- Pani, już przyniosłem- oznajmiła Jan przynosząc w rękach około 30 paczuszek i stawiając je na jednej z dwóch kupek takich samych paczek. Ale taki już jest Jan. Robi wszystko błyskawicznie szybko.
- Świetnie. To najpierw wam opiszę ten strój, a potem porozdaję. Więc dla chłopaka jest przygotowana- rozwaliła jedną z paczek.- czarna bardzo luźna bokserka i czarne leginsy. Dziewczęta zaś mają opinającą ciało bokserkę, czarne specjalne majtki..- niedane jej było dokończyć, bo sekundę później męska część tancerzy wybuchnęła śmiechem.
- No to dziewczynki przebierajcie się w te nowe stroje, bo już się nie mogę doczekać.- zawołał Tim, chłopak i partner Ruby.
- Ażebyś się nie zdziwił- odpowiedziała mu jego dziewczyna.
- Kochani nie śmiejcie się tylko idźcie się wszyscy szybko przebierajcie, jasne?
Wszystkim bardzo zależało na tym, żeby nasza opiekun, czyli madame Fichber była z nas zadowolona. Gdy jej nie denerwowaliśmy i cała grupa pracowała na miarę swoich możliwości to dostawaliśmy nagrody. Wszyscy ją lubiliśmy, zresztą nie tylko my. Całe studio zazdrościło naszej grupie. Dlatego więc wszyscy wykonali jej polecenie bez szemrania choć na przykład mi nie uśmiechało się kręcenie majtkami przed Jasonem. Tego niestety wymagał od nas układ.

*************** WEDŁUG ANDERSA *************
Do studia szedłem z mieszanymi uczuciami. Nie wiedziałem co mam do końca powiedzieć Marcy, a do tego nie byłem pewny czy mnie w ogóle tam wpuszczą. Na szczęście przy wejściu stał mój ulubiony ochroniarz.
- Hejka stary- zawołał do mnie i podszedł by mi przybić żółwika.
- Hejka- odpowiedziałem.
- Co ty tu właściwie robisz? Przecież wiesz, że cię nie mogę wpuścić, bo stracę robotę.
Miał rację i doskonale o tym wiedziałem. Nie chciałem, żeby przeze mnie stracił pracę. Nie wiem na co liczyłem.
- Ale stary- zacząłem go błagać- Muszę tam wejść i pogadać z Marcy.
- A co się stało?- zainteresował się.
- Pokłóciliśmy się- zacząłem niepewnie- i chciałbym jej wszystko wyjaśnić. Wszystko co dotyczy ...- nie pozwolił mi skończyć.
- Co dotyczy twojej nowej dziewczyny Glorii.- dopowiedział za mnie.
Zdziwiłem się bardzo.
- Skąd ty to wiesz?
- Całe miasto wie.
- Serio??
- Przesadziłem.- uśmiechnął się, a ja odetchnąłem z ulgą.- Studio. Całe studio wie, że puściłeś Marcy kantem dla jakiejś pierwszej lepszej panienki. Chodzą plotki, że ładna i że jest siostrą Schlierenzauera. Mam nadzieję, że przynajmniej była tego warta- mrugnął do mnie.
Mi jednak nie było w nastroju na żarty.
- To nie tak. Wyjaśnię ci to...
- Nie- powiedział ostro.- Nie musisz mi tego tłumaczyć. Lepiej wytłumacz to Marcy i to szybko, bo ona jeszcze nie wie o tych plotkach. Jeszcze. Wpuszczę cię tam ale to ostatni raz.- otworzył przede mną drzwi.
„ Jak to dobrze, że się z nim zaprzyjaźniłem” pomyślałem sobie.
Szybko wszedłem do budynku. Wiedziałem, że trening odbywa się w hali. Na szczęście wiedziałem też jak tam trafić. Całą krótką drogę zastanawiałem się co mam powiedzieć Marcy ale gdy wszedłem do sali moje nastawienie zmieniło się o 180 stopni. Zobaczyłem Marcy jak w samej bokserce i majtkach kręci tyłkiem przed Jasonem. Nie mogłem i nie chciałem na to patrzeć.
Nie udało mi się wyjść niezauważenie, bo gdy chciałem opuścić salę, Marcy mnie zobaczyła i widząc moją minę, krzyknęła.
- Fanni, czekaj!! To nie tak jak myślisz!!! Daj mi się wytłumaczyć.

___________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________

Hey !!!!
Przepraszam za to, że musieliście tak długo czekać ale trza było zrobić projekt klas drugich :(. I jeszcze winić możecie genialną książkę Hoover Colleen- Hopeless :)



środa, 10 czerwca 2015

VII.

*************** WEDŁUG ANDERSA ************
Byłem zrozpaczony. Nie chodziło mi tylko o to,że straciłem najbliższą przyjaciółkę, której mówiłem wszystko. Większość mojej rodziny nie wiedziała o mnie tyle co ona. To mnie załamało ale dobiły mnie jej ostatnie słowa. „Święta obietnica już nie istnieje”. To zabolało najbardziej. Ta nasza święta obietnica to dla osoby trzeciej nic nie znacząca, pożółkła kartka papieru. Jednak nie dla mnie. Te słowa nabazgrane przez pięcioletnie dzieci, czyli mnie i Marcy jak byliśmy mali, miały dla mnie ogromne znaczenie. To nie były puste słowa rzucone na wiatr ale przysięga, której staraliśmy się być wierni. To była dla mnie świętość. Myślałem, że dla Marcy też.
Cały dzień mogłem tak rozpaczać ale na szczęście około godziny 11:00 Maciek postanowił mnie odwiedzić.
- Cześć- powiedział uśmiechnięty gdy tylko otworzyłem drzwi. Jednak sekundę później przestał i nerwowo rozglądał się po pokoju.- Jest...- zamilkł nie skończywszy zdania. Ale i tak wiedziałem o co mu chodzi.
- Nie, nie ma Glorii. Nigdy jej nie ma o takiej wczesnej porze.
- Jak to wczesnej?- spytał zdezorientowany- Przecież jest już 11.
Uśmiechnąłem się lekko do niego.
- Nie. To nie jest tak jak myślisz. Gloria u mnie nie nocuje- pokręciłem głową, a Maćkowi wyraźnie ulżyło.- A coś ty myślał?
- Myśleliśmy,że wy już od dawna i często... no wiesz co.- zawstydził się.- Dobrze się się pomyliliśmy.
- Jak to my??
- My to: Marcy, ja, Emily, Ari i Jason.
- Serio?- zdziwiłem się.-Mówicie o mnie?? Często?
Patrzył na mnie jak na wariata.
- Zawsze.
- A Marcy też??- spytałem zmieszany.
Chłopak pokręcił głową.
- Nie. Ona akurat nigdy nic o tobie nie powie. Ani dobrze, ani źle. Nie odzywa się albo kończy temat.
Posmutniałem.
- Nie rozumiem o co jej chodzi. Jest, znaczy była moją przyjaciółką i dlatego powinna się cieszyć z tego, że mam dziewczynę.
Maciek dziwnie na mnie popatrzył.
- Zaryzykujesz taką przyjaźń.?
- Dla miłości zawsze.- powiedziałem poważnie.
- Dziwny jesteś.- stwierdził polak.- Dużo osób zazdrości ci przyjaźni z taką laską, a ty chcesz ją po prostu zostawić. To tak, jakbyś sobie kupił super auto np. audi R8 i zostawił przed domem bez żadnego zabezpieczenia.
- A co tu ma auto do rzeczy??- zupełnie nie rozumiałem o co chodzi Maćkowi.
- To proste. Marcy długo nie będzie sama. Nawet na ulicy się za nią oglądają. Ty serio nic do niej nie czujesz?- zmienił temat.
- To moja przyjaciółka i dlatego nigdy nie myślałem o niej w ten sposób- kłamałem jak z nut.
Maciek spojrzał na mnie z przymrużonymi oczami.
- Wiem, że kłamiesz. Powiedz prawdę to się odczepię.
Postanowiłem już nie kłamać.
- A czy moje uczucia mają jakiekolwiek znaczenie? Dzięki Glorii nie jestem sam. To jest najważniejsze pomiędzy mną, a nią. A jeżeli o to pytasz to nic do Glorii nie czuję.
Zdziwił się.
- Nie o to pytałem ale ciekawe jest to co mówisz. Czyli jeżeli dobrze rozumiem, ty nie kochasz Glorii?
- Rozumiesz doskonale- powiedziałem.
- Więc dlaczego z nią jesteś?- Maciek był już odrobinę zdezorientowany.
Wzruszyłem ramionami.
- To było na tej dyskotece. Napiłem się kilka drinków...- na szczęście Maciek mi przerwał.
- Ty sam wypiłeś kilka drinków, a jej robiłeś aferę o to, że pijana wróciła.- stwierdził, a widząc moją minę dodał jeszcze.- To nie Marcy mi powiedziała tylko Emily.
- Jesteście aż tak blisko?- próbowałem zmienić temat za wszelką cenę.
Chłopak się zaśmiał.
- Ejże Fannemel, nie próbuj mi tu zmieniać tematu. Gadaj dalej o tym wieczorze na dyskotece.
Poddałem się.
- No dobra. Więc napiłem się kilka drinków i z deka straciłem kontrolę nad tym co robię. Gloria podeszła do mnie i zaprowadziła mnie na górę, do jakiegoś pokoju. Była przy mnie jak zasypiałem. Znaczy nie pozwoliła mi zasnąć od razu. Najpierw położyła się koło mnie  i zaczęła odpinać mi koszulę, mamrocząc coś przy tym. Byłem mocno wstawiony ale urywkami wiedziałem co się dzieje i dlatego nie pozwoliłem jej na więcej. Zacząłem ją odpychać. W pewnej chwili przestała się do mnie dobierać, wstała z łóżka i stanęła przy drzwiach. To ostatnie co pamiętam. Rano obudziłem się mocno na kacu. Wtedy drzwi się otworzyły i weszła właśnie ona. Przyniosła mi coś na kaca i w ogóle.
- Czyli, jeśli ja dobrze zrozumiem to nigdy z nią nie spałeś>
- Nie. Nie mógłbym. Brzydzę się nią.
- Ahhhaa- powiedział Maciek- Czyli ty jesteś...
Teraz ja się zaśmiałem.
- Nie. Nie jestem prawiczkiem jeśli o to chodzi. W trasie miałem trochę eksperymentów ale nigdy w żadnej się nie zakochałem.
- A ty z Marcy... czy wiesz, czy czasem ona nie jest...- Maciek tak się denerwował, że nie mógł powiedzieć  zdania.
- Nie. Ja nigdy nie spałem w takim sensie z Marcy ale ona nie jest dziewicą. Też miała kilka eksperymentów.
Gdyby Maciek miał teraz coś w ustach to na pewno by to wypluł.
- A skąd o tym wiesz??? I w jakim sensie spałeś z Marcy jak nie...
- Po pierwsze: jakiś czas temu, czytaj jeszcze kilka dni temu, mieliśmy super kontakt i mówiliśmy sobie o wszystkim. Naprawdę o wszystkim. Po drugie: my często spaliśmy w jednym łóżku ale nigdy nie uprawialiśmy seksu. Czasem,czytaj prawie zawsze, jak zasypiała wtula we mnie to obejmowałem ją i marzyłem, że może kiedyś się zgodzi, żebyśmy …
- Dobra wiem, nie kończ- powiedział Maciek.- Zsumujmy to wszystko. Jesteś w związku z Glorią ale nigdy z nią nie spałeś i na trzeźwo nie zamierzasz tego robić, prawda?
- Prawda.- powiedziałem.
- Kochasz Marcy?
Wziąłem głęboki wdech. Teraz było za późno, żeby zmienić zdanie.
- Tak.
- Od kiedy?
- Od kiedy byliśmy dziećmi. To przyjaźń, która przerodziła się w miłość. Przynajmniej z mojej strony.
Maciek nagle odwrócił wzrok i zaczął lekko chichotać.
- O co chodzi?- spytałem.
- O nic. Wyobrażałem sobie nasz jutrzejszy mecz siatkówki przeciwko wam.- wiedziałem, że skłamał.
- I ty i ja wiemy, że to nie prawda, więc po co to mówisz?
- To prawda.
- Taa jasne.
- Jasne, jasne. Jak coś to idź do klubu tańca.
- Po co?
- Może warto byłoby to wyjaśnić z Marcy.
- Okey ale co ja mam jej powiedzieć?
- To samo co mi.
- Dobra ale jest jeszcze jeden mały problem.- powiedziałem.
- Jaki?
- Mam zakaz wstępu do tego klubu tańca, gdzie chodzi Marcy.
- A za co?
- Bo my byliśmy najlepszą parą i przygotowywaliśmy się do najważniejszego konkursu. Jednak w dzień konkursu tanecznego miałem także najważniejszy konkurs w mojej karierze skoczka. Wybrałem skoki i nigdy tego nie żałowałem, bo nie chciałem zostać tancerzem. Zrezygnowałem w ostatniej chwili, czyli 10 minut przed tańcem pierwszej pary. Dyrektor znienawidził mnie, bo przeszło mu koło nosa stypendium i nagroda pieniężna dla szkoły. Tylko Marcy mnie rozumiała, bo ona tez nie chciała zostać tancerką. Ale oficjalnie jest dalej tak, że to ja jestem ten zły i podciąłem skrzydła Marcy swoim odejściem. Teraz z nią tańczy Jason.
- Dobra ale idź do niej stary. Nie możesz tęsknić całe życie za dziewczyną, która nawet nie wie co do niej czujesz.
- Pójdę.
- Natychmiast idź- powiedział mi i poszedł do swojego domu.



___________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________

Hey !!!!
Wielkie sorry za to, że ten rozdział jest trochę zboczony ;). Czekam na komy :D .
Inspiracja:
Bakkushan - Nur die Nacht

poniedziałek, 8 czerwca 2015

VI.

*************** WEDŁUG EMILY *************
Martwiłam się o Marcy. Nie wróciła na noc do swojego domu. Nikt jej nie widział od czasu gdy dowiedziała się, że Anders ma dziewczynę. Rozpłakała się i pobiegła gdzieś. To sprinterka długodystansowa, więc nawet jakbym próbowała to bym jej nie dogoniła. Jej tata powiedział, żebym się nie martwiła, bo Marcy często tak robi. Nazywa ją pumą lub panterą i mówi, że jest jak typowy kot. Jak zgłodnieje to wraca.
I wróciła o 9:00, zalana w cztery dupy.
- Marcy!!! Co z tobą??
Popatrzyła na mnie tępym wzrokiem.
- Nic. A ty czemu nie w szkole?
- Bo dziś nie mieliśmy mieć lekcji. Umówiłam się z Ari, że pójdziemy dziś na trening, bo wczoraj odwołałyśmy.
- Ja nigdzie nie idę.- powiedziała i tupnęła nogą.
Westchnęłam.
- Nie zachowuj się jak dziecko- poprosiłam.
Spojrzała na siebie.
- Jak ja mogę tak wyjść do ludzi??
- Teraz jakoś przez Oslo przeszłaś to co się martwisz- prychnęłam.
Patrzyła na mnie z obłędem w oczach. Nigdy jej takiej nie widziałam.
- Dobra. Idź się umyć, a ja przygotuję ci herbatkę na kaca i jakieś czyste ubrania- zarządziłam.
Marcy była tak zmęczona, że nawet nie próbowała protestować. Ona ledwie trzymała się na nogach. Zaprowadziłam ją do łazienki i nalałam ciepłej wody. W idealnym momencie udało nam się wejść do łazienki, bo sekundę później ktoś zapukał do drzwi. To był Anders. Wcale nie chciałam mu otworzyć.
- Hej- powiedział.
- Czego tu chcesz?- spytałam wrogo, a on się zdziwił.
- Czemu na mnie napadasz już od progu? Poza tym to nie jest twój dom. Chce porozmawiać z Marcy.
- Nie ma mowy- powiedziałam stanowczo.- Wróciła jakieś 5 minut temu.
-A gdzie była?
- Nie wiem- powiedziałam szczerze- Widziałeś jak wczoraj uciekła od nas z płaczem. Wróciła 5 minut temu.
- Nie wiedziałem.-przyznał.- Myślałem, że wróciła wczoraj, wypłakała się do poduszki i będę mógł z nią normalnie porozmawiać...
-Nie licz na to- przerwałam mu.- Wątpię, żeby w ogóle chciała z tobą rozmawiać..., nawet jak będzie już trzeźwa.
-To znaczy, że jest pijana?!?!?!- strasznie się zdenerwował.
- Tak. Ale co się to obchodzi??
- Ona obiecała mi, że nigdy nie weźmie do ust alkoholu. Obiecała mi to.
-Dlaczego?- spytałam ale on kompletnie zignorował moje pytanie.
- Ja obiecałem jej to samo.
- Mimo wszystko nie wejdziesz do niej.
Zezłościł się.
- Wejdę.
- Nie- powiedziałam z całą stanowczością na jaką mnie było stać.
- Tak- wrzasnął.
Im ja głośniej zaprzeczałam,tym on głośniej potwierdzał i z tego wywołała się głośna kłótnia.
*************** WEDŁUG MARCY ************
Gdy wyszłam z łazienki usłyszałam kłótnię. Nie miałam wątpliwości, że Emily kłóci się z Andersem. Byłam w szlafroku, włosy miałam zawinięte w ręcznik, ale mimo to zdecydowałam się zejść do nich i sama załatwić sprawy z chłopakiem.
-Przestańcie się kłócić- powiedziałam stając na schodach. Powiedziałam to dość głośno, żeby mnie usłyszeli i udało się. Ja powoli schodziłam ze schodów, a oni patrzyli na mnie jak na księżniczkę.
- Emily, proszę idź- powiedziałam, żeby przerwać ciszę, która nastała po moim zejściu ze schodów.
-Na pewno sobie poradzisz?- spytała dziewczyna patrząc na mnie z niepokojem.
Wzięłam głęboki wdech.
- Tak- odpowiedziałam. Faktycznie byłam gotowa.
- No. Nareszcie sobie stąd poszła, ta jędza. Rozumiesz, że onanie chciała mnie dopuścić do ciebie?- mówiąc to próbował mnie objąć ale nie pozwoliłam mu na to.
-I dobrze chciała zrobić. Ale ty czego tu chcesz?
- Chcę odzyskać swoją przyjaciółkę-powiedział i zbliżył się do mnie- Naprawdę chciałem ci powiedzieć o Glorii. Miałem to zrobić wczoraj ale ty podsłuchałaś naszą rozmowę i dowiedziałaś się w zły sposób- nagle szybko się odsunął i popatrzył na mnie podejrzliwie.- Więc jednak Emily nie kłamała. Ty piłaś alkohol!!!
-Tak, a co??!!- warknęłam na niego.
Padł przede mną na kolana.
-Przecież wiesz co to świństwo robi z ludźmi. Straciłaś przez nie matkę, a ja ukochanego wujka. Tamtego dnia obiecaliśmy sobie,że nie weźmiemy alkoholu do ust..- powiedział płaczliwym tonem al mu przerwałam.
- Nie mów mi, że złamałam naszą obietnicę, bo wiem o tym- krzyknęłam.- Ale ty tez ja złamałeś. Miałeś mnie nigdy nie opuścić, nigdy nie zostawić, a ty co?? Wynoś się z mojego domu.
Anders wstał z kolan.
- Pozwól mi chociaż wyjaśnić...
- Tu nie ma wyjaśniania- powiedziałam z krzykiem- Święta obietnica już nie istnieje- dodałam spokojnie i poważnie.


___________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________

Hey !!!!
Wybaczcie, że rozdział jest taki krótki. Ale mam nadzieję, że się podoba :) . Aktualnie nie dysponuję czasem, więc to jedyny chyba w tym tygodniu... przepraszam :'( (mam koleżankę z niemieckiej wymiany, więc nie mogę pisać).
Inspiracja:
Przy tym rozdziale inspiracją nie była dla mnie piosenka ale zeszyt z opowiadaniami mojej przyjaciółki Oli. :)



wtorek, 2 czerwca 2015

V.

*************** WEDŁUG EMILY *************
Nie śpieszyło mi się do rozmowy z Maćkiem. Nie wiedziałam co chce mi powiedzieć. W końcu jednak dotarłam pod północną bramę.
- Hey- powiedziałam do chłopaka, który opierał się o murek.
- Hej- odpowiedział i nastała niezręczna cisza.
Postanowiłam ją przerwać.
- Jeżeli miałam tu przyjść tylko po to, żeby się na ciebie napatrzyć to wracam to dziewczyn.
Ze strony chłopaka nadal nie było reakcji.
- Idę- mruknęłam do siebie, odwróciłam się na pięcie i już miałam odejść ale Maciek złapał mnie za rękę.
- Czekaj.- powiedział.
Wkurzyłam się.
- Ale na co mam czekać!! To ty zaproponowałeś spotkanie tu, więc oczekiwałam, że coś mi chcesz powiedzieć i wyjaśnić odnośnie wczoraj. Pomyliłam się. Albo zaczniesz mówić, albo naprawdę zaraz sobie pójdę...
- Zacznę mówić- przerwał mi i wziął głęboki oddech.- Po pierwsze przepraszam za to jak się wczoraj zachowywałem. Ta dziewczyna spod stadniny rozkojarzyła mnie. Wiem, że to mnie nie tłumaczy ale...
- Racja. Nie tłumaczy cię.
- Ale chciałem, żebyś wiedziała.
- Powiedzmy, że ci wierzę- powiedziałam. On się zmartwił ale nie zwróciłam na to uwagi.- Ale wyjaśnij mi co ta cała Alexia ma do tego, że nie odezwałeś się do mnie

ani słowem wczoraj wieczorem? Nie ma tłumaczenia, że cię rozkojarzyła, bo to kłamstwo.
- Racja.
- Sprawiałeś wrażenie obrażonego. - kontynuowałam- Gdy tylko coś powiedziałam to ty szybko odwracałeś wzrok albo gdzieś szedłeś. To było denerwujące. Cały poranek martwiłam się co źle zrobiłam, że się obraziłeś.
- Ty nie zrobiłaś nic złego. Po prostu, po spotkaniu z tą obsesyjną fanką chciałem jak najszybciej skończyć dzień. Chłopaki minie pozwolili, więc musiałem masę wypić, żeby o tym nie myśleć. Nie chciałem, żebyś mnie widziała w takim stanie, więc wolałem się trzymać z daleka. A poza tym...
- A poza tym co?- spytałam.
On chwilę milczał ale potem wykrztusił a siebie.
- Emily- złapał mnie za rękę- ty mi się naprawdę bardzo podobasz, a ja byłem mocno pijany, więc nie kontaktowałem. Nie chciałem zrobić czegoś głupiego wobec ciebie.
- Aha?
Uśmiechnął się.
- Emily, a cię...
W tym momencie podszedł do nas Anders i jakaś dziewczyna
.

*************** WEDŁUG ANDERSA *************
- Stary, kto to jest?- spytał Maciek wskazując na moją towarzyszkę.
- To jest Gloria Schlierenzauer. Siostra Gregora. Moja nowa dziewczyna.
Ich miny były bezcenne. Maciek zakrztusił się gumą, którą miał w ustach, a Emily otworzyła za zdumienia oczy.
- Jak to dziewczyna?- spytał Kot
- No poznaliśmy się wczoraj na imprezie i cały czas razem się bawiliśmy. A potem..- Emily dała mi znak żebym przestał mówić. Nie wiedziałem o co jej chodzi. Chwilę później widząc miny tej dwójki szybko zrozumiałem i odwróciłem się.
Za mną prawdopodobnie stała Marcy. Teraz nie mogłem tego stwierdzić, bo widziałem jedynie szlochającą, szybko oddalającą się sylwetkę.
- Za mną stała Marcy, prawda?- spytałem dla pewności.
Emily kiwnęła głową, a ja znowu odwróciłem się w kierunku, w którym uciekła Marcy.
- Ja nie chciałem jej zranić. To moja przyjaciółka i chciałem jej powiedzieć, że jesteśmy z Glorią razem.- objąłem w pasie moją dziewczynę.
- Właśnie- przytaknęła mi- A co ty się tak przejmujecie znerwicowaną dziewczyną??
W tym momencie Maciek pochylił się nad uchem Emily i coś jej wyszeptał. Dałbym sobie rękę uciąć, że to było coś złego o mojej dziewczynie. Nie mogłem mu się jednak dziwić, bo sam chciałem Glorii tak wygarnąć w tej chwili ale się powstrzymałem.
- Dziecina nie ma co robić to ryczy po kątach- Gloria natomiast kontynuowała obrażanie Marcy. W pewnym momencie Maciek nie wytrzymał. Podszedł bliżej do Glorii, zacisnął rękę na jej białej bluzce, podniósł ją do góry i wyszeptał groźnie.
- Jeżeli jeszcze raz obrazisz moją przyjaciółkę to, nie bacząc, że jesteś dziewczyną, spuszczę ci taki łomot, że pożałujesz.
-Kot puść ją- rozkazałem mu. Zrobił to.
Maciek objął Emily w pasie i wyminął mnie i Glorię, mówiąc przy tym.
- Fannemel, gdy jesteście obok mnie to lepiej ją całuj albo pilnuj,że by nie obrażała Marcy, bo nie ręczę za siebie.
- Pewnie- odpowiedziałem mu, niepewny czy żartuje czy nie.
- FOCH- zawołała Gloria, gdy chłopak poszedł, i odwróciła się do mnie plecami.
- Co znowu?- spytałem spokojnie
- Pozwoliłeś mu mnie straszyć!!!- krzyknęła swoim piskliwym głosem. Glorii wszystko przeszkadzało. Nic co ja lubiłem nie znajdowało u niej aprobaty. Moje pasje podzielali tylko moi przyjaciele, czyli Maciek, Emily i Marcy. Choć z Marcy to sprawy miały się inaczej.
- Czy ty mnie wgl słuchasz?? Najpierw pozwalasz obrażać i grozić, a potem jeszcze ignorujesz!!
- A pomyślałaś dlaczego ci groził??
- Na okrągło nadawałaś na Marcy. To jej przyjaciel. Myślałaś, że on będzie tego tak po prostu słuchał?
- Tak, bo istnieje takie coś jak wolność wypowiedzi!!!
- Dobrze, Glorio. Ty masz rację.
Rzuciła mi się na szyję. Ale ja przyznałem jej rację dla świętego spokoju moich uszu, bo one ledwo wytrzymują jej piskliwy głosik. Dziewczyna ma 17 lat, a zwykle zachowuje się jak mała dziewczynka. 

___________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________

Hey !!
Ten rozdział jednak nie tylko nie wyszedł taki ciekawy ale też i super krótki. Być może następny pojawi się jutro albo pojutrze
Inspiracja:
Fall Out Boy - The music and the miseryhttps://www.youtube.com/watch?v=lnZB446EK3Q

poniedziałek, 1 czerwca 2015

IV.

-Dziewczyny jest już 12:00. Wszystko rozumiem i wszystko jestem w stanie zaakceptować ale przeciągacie strunę. Wiem, że wczoraj poszłyście na imprezę i macie kaca. Za to wam morałów prawił nie będę. Jestem wyrozumiały i tylko dlatego tyle pozwoliłem wam leżeć w łóżku. Ale do jasnej cholery dziś jest poniedziałek, czyli normalny dzień szkolny!!- zawołał tata stojąc nad łóżkiem moim i Emily.
Te ostatnie słowa postawiły nas do pionu.
- Co!!??
- No. Poniedziałek jest. Pierwszy dzień Emily w nowej szkole.
Zrobiło mi się głupio. Emily przyjechała tutaj, żeby się uczyć, bo tu ma lepsze perspektywy, a ja ją skacowałam już pierwszego dnia.
- I co teraz?- spytała Emily
- Nie martwcie się. Zadzwoniłem do szkoły, że się czymś strułyście na wczorajszej uczcie powitalnej dla Emily.
Obie odetchnęłyśmy z ulgą. Ale ja nie byłam do końca spokojna.
- Co chcesz za to?- spytałam podejrzliwie.
Uśmiechnął się złośliwie.
- Normalnie to miałybyście wypielić ogródek, bo ogrodnik dziś ma wolne. Ale musiałem nakłamać, że jesteście chore i jedziecie do lekarza, więc nie mogę was wypuścić na dwór. No to coś innego. Marcy ty siadasz do biurka i robisz wszystkie zadania jakie miały być na dzisiaj. Potem obydwie przestudiujecie dzisiejszy materiał.
- A ty?- spytałam
- Idę dzwonić do waszej wychowawczyni, że wróciłyście od lekarza i dał wam jakieś lekarstwa i możecie już normalnie wyjść z domu.- a widząc moją zmartwioną minę dodał- Nie martw się rybko, nie pójdziecie dziś do szkoły. Ja już to załatwię.
Faktycznie. Gadał z 15 minut z nasza wychowawczynią i po tym czasie przyszedł zwycięsko do naszego pokoju, gdzie właśnie tłumaczyłam Emily gdzie jesteśmy z materiałem.
- Udało się. I cały dzień możecie wychodzić na dwór. Tylko...
- Co tylko?
- Obiecałem tej wychowawczyni, że około 16:00 przyjdziecie do szkoły.
- Jak to?- zdziwiłyśmy się, bo wtedy kończą nam się lekcje w poniedziałek.
- Jest jakaś nowa uczennica i ona właśnie trenuje jazdę konną, jazdę na łyżwach i taniec. I ta nauczycielka poprosiła, żebyście zabrały ją do tego klubu gdzie tańczycie.
- No dobra- zgodziłam się. Przynajmniej mogłyśmy iść do klubu potańczyć.
- Ale mam warunek.
- Jaki?
- Wszystkie zadania mają być zrobione i materiał przestudiowany. Jasne?
- Jak słońce tato- odpowiedziałam mu promiennym uśmiechem.
- Więc was zostawiam i nie przeszkadzam.
Gdy tata wyszedł zauważyłam, że Emily jest dziwnie smutna.
- Ej, co się stało- przysunęłam się bliżej niej, a ona zaczęła szlochać.
- Bo Maciek... od wczoraj nie odezwał się do mnie. Nie zadzwonił, w aucie nic nie mówił ani na dyskotece.
- No i co? Tak ci zależy na tym, żeby zadzwonił?
- Tak..., no bo wczoraj przed tą sytuacją przed stadniną ciągle mówił mi, że jestem wyjątkowa, piękna i ogólnie prawił mi mnóstwo komplementów. I...
- I... polubiłaś go.- dokończyłam za nią, na co się lekko zarumieniła.
- Nawet bardzo.
- Ale co ja mam zrobić? Zadzwonić do niego i spytać czemu do ciebie nie dzwoni? Słabo to wypadnie.- przekonywałam ją, bo nie chciałam się mieszać.
- Zrób to dla mnie. Proszę.
Wtedy do głowy wpadł mi ostatni pomysł. Moja ostatnia deska ratunku.
- A skąd wiesz, że nie dzwonił? Przecież spałyśmy.- Emily szybko ruszyła w kierunku swojej komórki, żeby sprawdzić listę nieodebranych połączeń. Modliłam się, żeby jednak Maciek do niej dzwonił. Ale moje modlitwy były bezowocne.
- Nie dzwonił- powiedziała z goryczą- Zadzwoń do niego ty.
- Nie.- stwierdziłam z całą stanowczością na jaką było mnie stać- Nie zrobię tego.
- Dlaczego??- jęknęła
- Bo uważam, że byłoby to nie fair w stosunku do niego i ciebie. Oboje jesteście moimi przyjaciółmi i nie będę się mieszała w wasze uczucia, bo jeszcze któreś się na mnie obrazi. Sama do niego zadzwoń.
- Okey- zgodziła się po chwili wahania- Ale daję na głośnik i jakby co to mi pomożesz, dobra?
- Może być.
Emily wybrała numer Maćka ze swojej komórki. Po trzech sygnałach odebrał.
- Halo- usłyszałyśmy zaspany głos chłopaka w słuchawce- Emily?
- Hey. Obudziłam cię?- spytała niepewnie moja przyjaciółka
- Szczerze mówiąc to tak. A dzwonisz w ważnej sprawie? Bo mimo wszystko chciałbym się jeszcze przespać.
- Nie. To nie ważne.- odparła zrezygnowana.
- Ej, przecież słyszę. Nie zachowywałabyś się tak jakby to nie była ważna sprawa. Mów.
- Nie- powiedziała stanowczo- To nic ważnego. Muszę kończyć- dodała mniej pewnie.
- Czekaj- usłyszałyśmy głos w słuchawce.
- Co?- spytała.
- Musimy coś sobie wyjaśnić, bo chyba wiem o co ci chodzi. O moje wczorajsze zachowanie, prawda?
Obie byłyśmy tak zaskoczone, że nie mogłyśmy powiedzieć słowa.
- Halo, jesteś tam?
Na szczęście Emily w odpowiednim momencie odzyskała mowę.
- Tak, o to mi chodzi ale to nie jest rozmowa na telefon.
Po drugiej stronie Maciek westchnął.
- Wiem. Spotkajmy się o 16:20 pod twoim klubem tańca. Co ty na to?
- Dobrze. O 16:20 pod moim klubem.- powtórzyła jak robot.- Będę na pewno.
- Super. Ej co dziś jest?
Spojrzałyśmy na siebie i bezgłośnie się roześmiałyśmy.
- Poniedziałek. A godzina piętnaście po dwunastej.
- Co ?!?!- wyraźnie było słychać krzyk przerażenia.- Trener mnie zabije!! Muszę już kończyć. Do zobaczenia o 16:20. Pa.
- Pa- powtórzyła jak echo Emily.
Jak odłożyła telefon to postanowiłam na nią nawrzeszczeć.
- Co ty chciałaś zrobić, że tak się zapytam?? I co to w ogóle było!! Powtarzałaś za nim słowa jak echo.
W odpowiedzi dziewczyna się zarumieniła.
- Nie wiedziałam co mam mu powiedzieć. Strasznie dziwnie to brzmiało?
Odzyskałam spokój.
- Tak. Mega dziwnie. Jak myślisz co ci będzie chciał powiedzieć?
- Nie mam zielonego pojęcia. I dlatego się martwię.
- Emily nie można się cały czas martwić, bo nerwicy albo schizofrenii dostaniesz. Żyj chwilą.- powiedziałam jej radośnie choć sama nie wierzyłam w to co mówię.
- Czas chyba zająć się lekcjami.- stwierdziła moja przyjaciółka.
- Tak ale czekaj jeszcze coś sprawdzę- powiedziałam i włączyłam telefon. Od razu coś zauważyłam.
- Dostałam wiadomość na WhatsApp. Od mojej takiego jednego fajnego chłopaka z mojej klasy. Czytam : „ Hej Marcy. Szczęściara. Zerwałaś się ze sprawdzianu z majcy. Też bym ciał. Nuda na tej infie :(. Mamy w klasie nową, Ari. Dołączam zdj i się odmeldowuje. Do zoba jutro. Miśtaś.”
- Miśtaś?- zapytała Emily i tym razem ja się zarumieniłam.
- No. To taki kolega. Michael Taśtoński. Razem się często zrywamy z lekcji. Spoko gość. Ej ale zdjęcie się nie chce odtworzyć. Muszę mu odpisać.
Zaczęłam klikać na telefonie wiadomość do niego.
- Patrz: „ Miśtasiu kochany zdj nie doszło. Ale wpadam o 4 do szkoły, więc sama ją zobaczę. Nie musiałam się zrywać, bo tata nakłamał tasiemcowi za mnie. Bomba, co nie! Ty się lepiej ucz na infie. :) I nie narzekaj na Carsona, bo jutro będziesz miał sińca. Do zoba za 3,5h.”
- I będzie wiedział o co chodzi- skwitowała Emily, a ja nacisnęłam wyślij.
Po ledwie 2 minutach dostałam odpowiedź.
„ Wariatko. Zapomniałem wyłączyć dźwięku i żaba mogła mi komórkę podprowadzić. Ja wcale nie narzekam na Carriego ale mówię, że lekcja jest nudna. Daję dyla z tych ostatnich lekcji. Ledwie wytrzymuję na biologii z żabą. Mówimy o ukł rozrodczym. Chce mi się rzygać. Oblecha. Zazdro starego. Bajo.”
Odpisałam.
„Biedny Miśtaś ;). Ja mam kaca po imprezie i dlatego nie poszłam :P. Wiem, że mi tatusia zazdrościsz. Zostań, bo ominie cię spotkanie z najładniejszą dziewczyną jaką widziałeś.”
Nie zdążyłam odłożyć telefonu po wysłaniu, a tu znowu dostaję wiadomość od niego.
„ Żartujesz !!! Po co mam czekać. Przecież widzę ją codziennie w szkole i czasem siedzi ze mną w ławce.”
Ja nie pozostałam mu dłużna.
„ Dzięki ale nie chodzi o mnie. Od jakiegoś czasu mieszka u mnie szwedka i o nią mi chodzi. Zostań to zobaczysz.”
Też odpisał równie szybko co wcześniej.
„ Nie wierzę ale uwierzę i zostanę.”
- Wariat.- skomentowałam po przeczytaniu tych wiadomości Emily. Niespodziewanie oberwałam poduszką.- Za co to?
- Za mnie. Po co mu coś mówiłaś?!?- Emily serio była zła.
Roześmiałam się.
- Musiałam się pochwalić.
Twarz mojej przyjaciółki złagodniała.
- Ale teraz czas zrobić zadania, bo nigdzie nie pójdziemy.
Musiałam się z nią zgodzić.


****** trzy godziny później *******Miałyśmy już wszystko zrobione. Jeszcze nigdy nie byłam tak dobrze przygotowana do szkoły. Owszem, zawsze robiłam zadania ale dzięki mojej słuchowej i fotograficznej pamięci nie musiałam się uczyć. I korzystałam z tego, przepakowując jedynie książki. I dlatego miałam same 4. Emily też miała czwórki ale to chyba przez ogrom pracy włożony w naukę jeszcze w młodszych klasach. Dlatego teraz miała łatwiej.
- No to wszystko gotowe.- stwierdziłam. - Emily, która godzina?
Dziewczyna spojrzała na zegarek.
- 15:40. Powoli się zbierajmy.
- Okey. Lecę powiedzieć tacie.
Staruszek się zgodził i już pięć minut później razem z Emily szłyśmy po drodze zataczając się i śmiejąc jak wariatki. To cud, że zdążyłyśmy na umówioną godzinę.
Pod szkołą czekała na nas nasza wychowawczyni, pani Astrid Olsen, zwana przez wszystkich tasiemcem. Obok niej stała całkiem ładna dziewczyna mniej więcej w naszym wieku.
Tasiemiec przeleciała nas wzrokiem i powiedziała.
- Nie wnikam w powód waszej szkolnej nieobecności.-skwitowała.- To jest Arianna Ritten. Niedawno się przeprowadziła do naszego kochanego Oslo. Liczę, że się nią zaopiekujecie.
- Się robi pani wychowawczyni.
Zobaczyłam przy północnym wejściu do szkoły Maćka, więc szturchnęłam Emily i pokazałam jej gdzie na patrzeć. Ja nie chciałam być świadkiem tej rozmowy, więc wzięłam Ari na bok do moich kolegów, a Emily wolnym krokiem szła w kierunku Kota.

___________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________
Hej!!
Sorki za ten rozdział, bo jest trochę bez sensu i składu. Ale następny będzie lepszy ;). Postanowiłam posłuchać opinii koleżanek i skrócić te moje rozdziały co najmniej o połowę.

Inspiracja:
Groove Coverage- 7 Years & 50 Days
https://www.youtube.com/watch?v=QgvYtb5IFPQ

sobota, 30 maja 2015

III.

- Wstawaj śpiochu- krzyknęła nad moim uchem Emily i uderzyła mnie poduszką. To natychmiastowo wyrwało mnie ze snu.
- Ty !!!!! Wojna na poduszki!!!!- zaczęłyśmy się bić jaśkami i chichotać jak głupie. Trwało to grubo ponad 10 minut, dopóki Emily przez przypadek nie nadepnęła na pilota, włączając telewizję. Właśnie szły wiadomości i temat w nich pokazywany mnie zaciekawił.
- Zaczekaj- powiedziałam do Emily ale nie chciała mnie słuchać. Kleknęła na łóżku i krzyknęła:
- Żadnej litości!
Zdzieliłam ją poduszką w twarz.
- Emily uspokój się na chwilę.-stwierdziłam i dodałam głosu.
- Dzisiaj dostaliśmy interesujący materiał od naszego ukrytego reportera. Materiał poparty jest filmem. Według niego, słynny austriacki skoczek Stefan Kraft jest adoptowany. Filmik przedstawia jego zachowanie, gdy się o tym dowiedział. Zapraszamy na obejrzenie tego materiału.- zapowiedział prezenter i puścił filmik, na którym Kraft szarpie tego człowieka, który podawał się za jego ojca i krzyczy.
- Biedny Stefan- powiedziałam- Musi przeżywać tragedię.
- Racja.- potwierdziła Emily- Najgorszemu wrogowi bym tego nie życzyła.
Ta informacja zasmuciła nam cały poranek do momentu, gdy usłyszałam swój telefon.
What if I told you that I think you're perfect?
Beautiful sky in your eyes, it's so worth it.
I know you make me feel alive.
Pobiegłam, aby odebrać.
- Halo?
- Hey mała.- dobrze znałam ten zwrot.
- Hej Anders. Co jest?
- Zgadaliśmy się z trenerem i chcielibyśmy zaprosić ciebie i tą twoją przyjaciółkę Emily na nasz trening. Co ty na to?
- Jasne. A ile będzie trwał?
- Około 3 godziny. Ale nie martw się. Kadra norweska połączyła się z polską i wymyśliliśmy już plan na cały dzień. Nie musicie się martwić tylko będziecie wykonywać nasze polecenia.
- Aha...? Mam się bać?
Słychać było, że się zaśmiał.
- Jak zawsze. Musze już kończyć. Pa.
- Kto to był?- spytała się Emily.
- Anders- odpowiedziałam- zaprosił nas na trening. Potem cały dzień nam zaplanowali.
- To powinnyśmy się chyba cieszyć.
- Why not?- zaśmiałam się- Ale mamy tylko około godziny na zrobienie ze sobą porządku.
- Ile ?!?! Trzeba było tak od razu!!! Ale nie ma bata, żebym zdążyła.- zaczęła marudzić i poleciała do łazienki. Ja za to nie śpieszyłam się tylko powoli wyjęłam z szafy jasne dżinsy rurki i bordową bluzę. Gdy Emily w pędzie wypadła z łazienki, ja do niej weszłam. Rozczesałam włosy i zostawiłam je rozpuszczone. Na wszelki wypadek wzięłam na rękę dwie gumki do włosów i wyszłam. W tym czasie Emily przerzucała wszystkie swoje ubrania. Wyglądała prześmiesznie.
- Emi, kochanie. Tam będzie trochę zimno, bo dziś mają trening na skoczni całe dwie godziny. Ubierz jakąś bluzę. Jak coś to ci mogę pożyczyć.- zaproponowałam.
- Ratujesz mi życie. Ale... nie mam kompletnie pomysłu jak się ubrać.- zawahała się.
Znalazłam w mojej szafie jasnoniebieską bluzę 3/4 i rzuciłam na łóżko. Do tego wygrzebałam w jej walizce czarne rurki.
- Ubierz się w to. Włosy zwiąż w kucyka albo koka, tylko szybko. Zaraz naprawdę nie zdążymy.
Dziewczyna posłuchała mojej rady i związała swoje platynowe włosy w koka. Obydwie ubrałyśmy puchowe kurki. Ja granatową, ona czarną. Skończyło się tylko kilkunastominutowym spóźnieniem. My właśnie wchodziłyśmy jak skoczkowie kończyli się rozgrzewać.
- Co wy na to, żeby zrobić im jakąś małą karę?- spytał Kuttin skoczków wskazując na nas. Spojrzałam po ich twarzach. Wszyscy kiwali twierdząco głową, a te dwa głupki, czytaj Maciek i Fanni, jeszcze się bezczelnie śmiali.
- Coś nie trudnego ale i nie banalnego. Pomyślmy- zastanowił się Kuttin. - Wiem. Zróbcie mostek, fikołka i dwie gwiazdy za jednym zamachem.
Spojrzałyśmy na siebie z politowaniem. Najpierw zaczęłam robić ja. Bez problemu zrobiłam mostek. Wstałam z niego i nim zdążyłam się wyprostować zrobiłam fikołka do tyłu, lądują idealnie na prostych nogach. Potem zrobiłam sześć gwiazd. Emily powtórzyła to. Trener i większość skoczków patrzyła się na nas z otwartymi ustami, a my nie mogłyśmy przestać się śmiać.
- Co tu się dziwić? Skoro obydwie ćwiczą taniec już bardzo długo i do tego jazdę na łyżwach?-stwierdził Maciek.
- Co?- trener wydał się zszokowany.- Czemu nie mówiłeś wcześniej??
- A po co?- spytał spokojnie skoczek- I tak wszystko by zrobiły.
- Aha. Ale dość tych pogaduszek. Trzeba trenować. Chłopaki zróbcie jeszcze z 7 okrążeń sali, a wy dziewczyny chodźcie ze mną. Pomożecie mi.
Posłusznie poszłyśmy za nim do jakiegoś składzika. Był mały, ciemny i ogólnie ponury. Przypomniałam sobie scenę z horroru, który oglądałam niedawno. Była tam scena jak starszy człowiek podstępem zwabia dwie nastolatki do małego i ciemnego pomieszczenia w wiadomych celach. Spojrzałam na Emily. Ona zrobiła to samo w tym samym momencie. Roześmiałyśmy się.
- Czyli obie widziałyśmy ten horror.- skwitowała Emily. Kuttin odwrócił się do nas. Też się uśmiechał.
- I nie tylko wy. - powiedział, a widząc nasze skołowane miny dodał jeszcze- A co wy myślicie, że ja horrorów nie oglądam? Ale poważnie. Podejdźcie bliżej, bo tym nie mogę rzucać.
Ośmielone i wesołymi minami weszłyśmy do środka. Wyszłyśmy trochę mniej zadowolone, bo każda dostała do niesienia po dwie 4 kg paczki. Musiałyśmy żałośnie wyglądać, bo gdy tylko skoczkowie nas zauważyli to przerwali trening i przypatrywali się nam, nic nie mówiąc. W końcu pierwszy odezwał się Fanni i podszedł do mnie.
- Pewnie ciężkie.- wziął paczkę.
- Faktycznie trochę ciężkie – dodałam przesłodzonym głosem. Emily patrzyła na mnie dziwnie ale nie to nie obchodziło. Za wszelką cenę chciałam pozbyć się tych paczek !!!!
- Ej panowie, chodźmy im pomóc- powiedział Maciek i razem z Kamilem wzięli po jednej paczce od Emily. Moją drugą paczkę wziął Rune.
- Ooo- zawołał trener, widząc, że pozbyłyśmy się paczek, które kazał nam nieść.- Zresztą to bardzo dobry pomysł. Skoczkowie mieli jeszcze pobiegać, a wy miałyście mi pomóc w przeniesieniu tego arsenału na skocznie. Ale skoro im się nie chce biegać to wy to zaniesiecie. Zwłaszcza, że to jest dla was.


****** trzy godziny później *******
- Fajny mieliśmy trening, prawda dziewczyny- spytał Kamil, opierając się na barku moim i Emily.
- Idźcie się szybko przebierać.- krzyknęłam na nich. Nie podzielałam jego entuzjazmu. Trener uparł się, że my też musimy brać udział w tym treningu i uczył nas jeździć na nartach. To nie było trudne ani dla mnie, ani dla Emily. Ale potem było gorzej. Zaprowadził nas na jakąś mini skocznię i kazał skakać. To już nam dobrze nie wyszło. Nie wykonałyśmy żadnego dobrego skoku, czyli skoku z poprawnym lądowaniem. To mogło być fajne, gdyby w porę się zorientował, że zeskok jest oblodzony. Ale nie. I teraz mamy multum siniaków. Najwięcej na plecach i rękach, bo oby dwie tak spadałyśmy. Albo na bark, albo na plecy. Ani razu na pupę. To nie fair. A najgorsze, że skoczkowie to wszystko widzieli.
- Ej, nie bądź taka zła. Czyżby cie pupcia bolała po tych twoich „skokach”- powiedział Bardal. Przy ostatnim słowie zaprezentował w powietrzu cudzysłów manualny, czyli jasno dał mi do zrozumienia co myśli o mojej karierze w skokach.
- Nie martw się o moją pupcię, bo to nie jest twoja sprawa. Na twoim miejscu bardziej bym się martwiła o twoją główkę.- powiedziałam złośliwie. Bardal, bo wiem oddał na tym treningu bardzo dobry skok. Tak się tym cieszył, że nie zauważył, że po lądowaniu narta mu się wypięła. Nie mam pojęcia jak to zrobił. Podjechał i popisywał się jak to on daleko skacze ale nikt go nie słuchał. Podskoczył więc na nartach, gdy nagle ta wypięta mu odjechała i wyrżnął na glebę. To było przekomiczne. Chłopak się zaczerwienił i starał się nie zwracać uwagi, że większość skoczków śmieje się z niego pod nosem.
- A czyją sprawą jest twoja pupcia, jak nie moją? Jak coś to mogę się nią zająć.
Nie wytrzymałam tego komentarza. Podeszłam bliżej i dałam mu z liścia. Dość mocno jak się okazało, bo strasznie spuchł. Skoczkowie na chwilę zaniemówili, a potem rozległy się brawa. Brawa dla mnie.
- No- Rune pokiwał z uznaniem głową- Brawo. Bardal zawsze był chamski w stosunku do dziewczyn ale ty pierwsza coś z tym rozbiłaś. Mocno mu przywaliłaś. Pewnie większość facetów by tak nie potrafiła. A koniec o nim. Mamy ciekawy plan na cały dzień i trza go zrealizować.
Skoczkowie szybko się poprzebierali i powybiegali z sali. Zostaliśmy tylko ja, Emily, Maciek, Fanni i Rune.
- Tyle nas idzie?- spytałam z nadzieją. Jakoś nie chciałam spędzać popołudnia z tym chamem i prostakiem, Bardalem.
- Tak. - odpowiedział mi Maciek.- Chodźcie. Nasza bryka już czeka.
Wszyscy wyszliśmy przed budynek. Tam, na parkingu stał lśniący, czerwony kabriolet.
- Maciuś, to twoje?- spytał Rune, a Fanni tylko pokiwał z uznaniem głową.
- Pewnie.- uśmiechnął się pytany.- Od wczoraj. Musiałem sobie kupić jakieś autko. To mi się spodobało.
Bałam się, że zaraz zapomną, że mieliśmy gdzieś jechać i zaczną gadać o samochodzie. Na szczęście pomyliłam się.
- Ej. My tu gadu-gadu, a dziewczyny się pewnie strasznie nudzą- obudził się Rune.
- No trochę- przyznałyśmy nu rację.
- Okey. To wsiadamy-zarządził Maciek. On też ustalił jak mamy siedzieć, poprzez zaproszenie Emily na przednie siedzenie. Siłą rzeczy, musiałam siedzieć na tyle z Rune i Andersem. Usiadłam pomiędzy nimi. Kierowca puścił muzykę na fula ale tylko chwilkę jej słuchaliśmy, bo po 4 minutach jazdy 100 km/h byliśmy na miejscu. To była ulubiona stadnina moja i Andersa. Wysiadłam i pobiegłam do końskich boksów zostawiają resztę w tyle. W moim szaleńczym biegu nie zauważyłam ludzkiej przeszkody na mojej drodze i wpadłam prosto na Jasona, który tam akurat teraz pomagał.
- Hey- powiedziałam nieśmiało do niego.
- Ałła- jęknął rozmasowując sobie stłuczone miejsce na czole.- Ale ty na mnie lecisz- stwierdził. Roześmiałam się i wstałam z niego. Potem pomogłam mu też wstać.
- Mój koń gotowy to przejażdżki?- spytałam ale nie zdążył mi odpowiedzieć, bo na horyzoncie pojawili się moi powolnie znajomi.
- Marcy- zawołał Rune. - Na chwilę nie można cię zostawić, żebyś komuś, lub sobie, nie zrobiła krzywdy.
Po tych słowach Jason się roześmiał w głos i postanowił się przedstawić.
- Mam na imię Jason i jestem przyjacielem Marceliny i jej nowym partnerem w tańcu- po tych ostatnich słowach spojrzał niepewnie na Andersa ale on tylko westchnął.
- Aha. A pomożesz nam w doborze koni?- spytał się Maciek
Chłopak się zawahał.
- Pewnie- odpowiedział w końcu.- Marcy, Anders wasze konie są w swoich boksach. Olivier chwilę temu wrócił od kowala. Możecie po nie iść, a ja oprowadzę resztę.
- Emily, chodź ze mną. Ja ci wybiorę konia- zawołałam do mojej przyjaciółki, a ona ochoczo poszła za mną.
- Jak wygląda twój koń?- spytała Emily.
- Angel? Ma sierść koloru mlecznej kawy, a grzywę i ogon ciemno-białą. A co?
- Nic.
Po prawie 10 minutach wątpliwej przyjemności zwiedzania stajni Emily wybrała sobie konia. Była to jedna z szybszych klaczy w tej stadninie. Niezwykle miła, mimo iż dzięki czarnej sierści i czarnej grzywie przypominała bardziej diabła. Nazywała się Persefona. Skończyło się to tak, że ja miałam jechać na moim Angelu, Emily na Persefonie, Anders na swoim Olivierze, Rune na Lady Pladze, a Maciek wybrał sobie pod siodło Izzie.


****** dwie godziny później *******

Mimo iż jeździliśmy już 2 godziny to nikt się nie skarżył. Wszystkim spodobała się jazda konna. Niestety nasze wierzchowce bardzo się zmęczyły i musieliśmy kończyć zabawę.
- Okey. To jest już 18 i pora na ostatni punkt naszej listy na dzisiaj- powiedział Maciek.
- Ooo... Marcy. Jakże miło cię widzieć. Wychodzisz już ze stadniny? Szkoda. Ale zawsze unikałaś otwartej rywalizacji ze mną. Boisz się mnie.
Odwróciłam się w kierunku, z którego dobiegał ten głos. Od razu rozpoznałam właścicielkę tego głosu, moją starą przyjaciółkę Alexię.
- Daj mi spokój chociaż dzisiaj, bo nie mam czasu ani ochoty na słowne przepychanki z tobą.
- Jaka szkoda. Ja akurat mam i czas i ochotę- powiedziała ale przestała nawijać, bo w tym momencie spojrzała na moich towarzyszy i wypatrzyła wśród nich Maćka. Kompletnie mnie zignorowała i podbiegła do niego.
- Cześć- zaczęła go okrążać i kokietować.- Jestem Alexia, a ty pewnie to polska mega gwiazda skoków narciarskich, Maciek Kot, prawda?
- No tak.- odparł niepewnie, jakby chciał zaprzeczyć. Patrzył błagalnie w nasza stronę, żebyśmy mu pomogli.
- Ja się nie odezwę.- powiedziałam zawczasu. Miałam przypuszczenia co mi odpowie Alexia i wolałam nie sprawdzać ich.
W końcu nad Maćkiem zlitował się Anders.
- Dobra Alexia. Skończ. Musimy już jechać.
- A mogę z wami?- spytała Fanniego robiąc maślane oczy. Tego już nie mogłam jej odpuścić.
- Nie – powiedziałam stanowczo. Popatrzyła na mnie groźnie.
- Uspokój się, bo ci tak zostanie- powiedziałam jej- Nie mamy miejsca w aucie. Chłopaki idziemy.- momentalnie wcisnęłam się pomiędzy Alexię i Maćka, biorąc jego rękę i odciągając go.- Odpalaj silnik- rozkazałam mu szeptem i puściłam go. Wszyscy szybko weszli do kabrioletu. Nim odjechaliśmy usłyszeliśmy głos.
- POŻAŁUJESZ TEGO DRAPPER!!!
- Ona ci grozi- przejęła się Emily ale ja zachowałam pozory twardej.
- Nie pierwszy raz. Nie ma się co martwić.- zmieniłam temat- To co robimy teraz.
- Jedziemy do domu- powiedział Maciek.- Macie godzinę na przygotowania. Idziemy do najlepszej dyskoteki w tym mieście.
- Uwielbiam dyskoteki- skłamałam entuzjastycznie ale podchwyciłam też niedowierzające spojrzenie Andersa. On wiedział, że kłamie.
Tym razem jechaliśmy przepisowo, więc po domu jechaliśmy prawie 30 minut. Gdy wysiadałyśmy Rune powiedział do nas.
- Punkt 19:30 jesteście gotowe i przyjeżdżamy tu po was.
Zgodziłyśmy się ale miałyśmy uzasadnione obawy, że nie zdążymy. Nie spieszyłyśmy się, bo przez to spotkanie pod stadniną miałyśmy smętne nastroje. W pewnej chwili miałam tego już dość.
- Emily. Nie możemy pozwolić, żeby taka wariatka jak Alexia zepsuła nam zabawę. Chodź, Idziemy się przygotowywać.
Emily dała się wciągnąć w wir przygotowań. Ja ubrałam krótki ciemnoniebieski top, odsłaniający mój płaski brzuch i krótką spódniczkę, także ciemnoniebieską. Emily za to ubrała szary zabudowany u góry top i i także spódniczkę tylko ciemnoszarą.
Idealnie wyrobiłyśmy się w czasie.
Noc na dyskotece z chłopakami była wspaniała i na długo ją zapamiętam. Tylko szkoda, że Fanni zniknął i nie widziałam go przez całą imprezę. Za to odkryłam, że moi rodacy także potrafią całkiem fajnie się ruszać i poznałam całkiem przystojnego tancerza Daniela.
Po trzech godzinach nieustannego tańca jednomyślnie zdecydowałyśmy, że wracamy do domu. Powiedziałyśmy o tym chłopakom i zamówiłyśmy sobie taksówkę.

___________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________

Hejo!!!
Rozdział przydługawy ale powinien zrekompensować fakt, że długo go nie było. :)
Jest inspirowany piosenką:
Edward Maya feat Vika Jigulina - This Is My Life
https://www.youtube.com/watch?v=SXMRf4Sbh1I



wtorek, 26 maja 2015

Ok.
Miałam dużo czasu na myślenie i dzięki pewnym osobom podjęłam decyzję. Tego bloga postanowiłam odwiesić :)
Tak, też się cieszę.
:) <3

poniedziałek, 25 maja 2015

Sorry!!!
Nie mam już motywacji do pisania następnych rozdziałów, więc zawieszam bloga na czas nieokreślony.

niedziela, 24 maja 2015

II.

Obudziłam się gdy promienie porannego słońca przeniknęły do mojego pokoju i zaczęły świecić mi w twarz. Mimo woli otworzyłam jedno oko.
„ Jeszcze jedno oko. No dalej. Uda mi się. Udało się! Alleluja.”- pomyślałam gdy otworzyłam drugie oko. Usiadłam na łóżku.
„ Gdzie jest Emily?”- pomyślałam znowu ale w tej samej chwili usłyszałam śmiechy z kuchni. Byłam pewna, że te głosy należą do mojego taty i do Emily. Postanowiłam do nich dołączyć. Ubrałam pantofle, włosy związałam gumką i zbiegłam po schodach.
- Hey- powiedziałam- Co robicie?
Emily była tak jak ja w piżamie ale tata był ubrany w garnitur. To już było bardzo dziwne.
- Gotujemy- odpowiedział tata. Dobrze zinterpretował mój wzrok, bo po chwili dodał- Mam dzisiaj bardzo ważne spotkanie i od niego zależy przyszłość mojej firmy. Powiem ci kocie, że teraz częściej będziesz mnie widziała w garniturach.
Nie mogłam sobie tego wyobrazić. Tata zawsze ubierał się w luźne podkoszulki i podniszczone dżinsy. Ciężko było sobie wyobrazić, że teraz będzie paradował po domu w garniaku.
- Wiem ale musisz się przyzwyczaić- powiedział patrząc na mnie. Okazało się, że ostatnie zdanie wypowiedziała na głos.- A teraz inna kwestia. Co życzysz sobie na śniadanie? Mogę ci zaproponować jajecznicę z kalmarem, albo kalmara z jajecznicą.
- Ty i to twoje poczucie humoru.- zaśmiałam się, a on się uśmiechnął.
- No nie? Pa, księżniczko- powiedział i pocałował mnie w czoło.- Widzimy się później Emily i wtedy dokończymy naszą rozmowę- mrugnął do niej.
- Nie będę wnikać w szczegóły waszej rozmowy- stwierdziłam do Emily. Dziewczyna momentalnie zaczerwieniła się i zaczęła chichotać.
- NIE- zaprotestowała – To nie były takie tematy o jakich myślisz... częściowo.
Wmurowało mnie.
- Jak to częściowo nie??!?- prawie krzyczałam na moją przyjaciółkę.
- Rozmawialiśmy o tobie i Andersie.
- JAK TO???- nie codziennie dowiadujesz się, że przyjaciółka obgaduje cię i twojego przyjaciela z twoim ojcem
- Zastanawialiśmy się na jakiej stopie jest wasza przyjaźń.
- Jak to jakiej stopie?- dodałam spokojniej.
- Czy jesteście parą, czy jesteście tylko przyjaciółmi i takie tam rzeczy.
- Że what??
- Nie denerwuj się. Ja próbowałam tłumaczyć twojemu tacie, że jesteście tylko przyjaciółmi, tylko że...
- Co tylko że?
- On nie bardzo chciał w to wierzyć.
- No zarąbiście. - westchnęłam.
- Ale dość już o twoim tacie. Powiedz mi lepiej gdzie się dziś wybieramy.
Od razu poprawił mi się humor.
- Na początek na te łyżwy co miały być wczoraj, a potem...- moją gadkę przerwał dzwonek smsa.- Czekaj. Dostałam wiadomość. Od Maćka.
- Jakiego Maćka? Kota? Tego sławnego polskiego skoczka? Uwielbiam go!! Nie mówiłaś, że go znasz!?!- krzyknęła z wyrzutem.
Uśmiechnęłam się.
- Zapomniałam ale teraz to miła niespodzianka dla ciebie. Napisał mi, że za 4 godziny ląduje na lotnisku w Oslo. Pyta czy przyjadę go odebrać.
- TAAAAK!!!!!- Emily zwariowała. Wyrwała mi telefon i szybko mu napisała twierdzącą odpowiedź. Dopiero po tym się uspokoiła i oddała mi komórkę. - Przepraszam- jęknęła- Nie mogłam się powstrzymać.
Zaśmiałam się po raz kolejny.
- Nie masz mnie za co przepraszać. Śmieszne wyszło. I dziękuję ci, że nie rozwaliłaś mojego phona. A teraz chodźmy się przebrać i idziemy na lodowisko.


*************** WEDŁUG EMILY *************

Na lodowisku było fajnie. Okazało się, że Marcy jeździ dużo lepiej ode mnie, mimo że ja myślałam, że się nie da. Jednak gdy patrzyłam jak ona perfekcyjnie i równo jeździ, jak robi piruety w powietrzu i na lodzie to mnie przytkało. Marcelina musiała zobaczyć moje spojrzenie, bo podjechała do mnie i zaśmiała się. Znowu.
- Interesuję się aerodynamiką. To pomaga w tańcu i jeździe na łyżwach.
- Czyli fiza?- spytałam niechętnie. Nie cierpię tego przedmiotu.
- Tak. Nie jest taka trudna jakby się mogło wydawać. To jedyny przedmiot ścisły jaki rozumiem.
- Aha- jakoś mnie to nie przekonało ale nie chciałam kontynuować tematu.
Już nie mogłam się doczekać aż spotkam Maćka i odliczałam minuty, a nawet sekundy do tej chwili, więc kiedy Marcy oświadczyła, że już musimy iść z lodowiska, bo się na lotnisko nie wyrobimy, byłam wniebowzięta. Nie przeszkodziło mi półtorej godziny czekania. W pewniej chwili jakiś głos zapowiedział, że samolot, którym lecieli skoczkowie, właśnie wylądował i wszyscy pasażerowie powinni za chwilę przyjść. Tak się stało. Ledwo pokazali się to Marcy od razu poleciała i rzuciła się na szyje Maćka.
- Hej, hej, bo mnie udusisz. Ale poważnie to cieszę się, że tu jesteś- powiedział on i też ją przytulił. Marcelina szybko jednak uwolniła się z objęć chłopaka, wzięła za rękę i podprowadziła do mnie.
- Maciek, to jest Emily. Ona jest moją przyjaciółką korespondencyjną i aktualnie mieszka u mnie. Emi to jest Maciek. Pewnie go znasz bardzo dobrze- mrugnęła do mnie przypominając mi poranne zajście z jej telefonem- ale być może teraz go poznasz lepiej. To mój przyjaciel. Poznaliśmy się stosunkowo niedawno.
Powiedziała tyle i pobiegła w kierunku innych polskich skoczków by się przywitać z nimi, zostawiając nas w niezręcznej sytuacji.
- Jestem twoją wielką fanką- zaczęłam najgorzej jak się tylko dało. Ale patrząc na jego minę zobaczyłam, że jego bawi ta cała sytuacja.
- A to spryciula...- powiedział bardziej do siebie niż do mnie ale po chwili spojrzał na mnie i powiedział- Nie dziwię ci się. Ja tu nie być fanem kogoś takiego- stwierdził i odgarnął włosy do tyłu. Mimo woli roześmiałam się.
- I kogoś tak niesamowicie skromnego- dodałam, a on też się roześmiał.
- I tak przystojnego i inteligentnego i zabawnego.
- Taaa
- Ej gołąbeczki!! Skończcie, bo musimy już jechać.- zawołała do nas Marcy.
- Racja.- stwierdził mój towarzysz. - A czym jedziemy?
- Mamy małego busika, który już czeka na parkingu.
- No to idziemy.
Wszyscy poszliśmy w stronę mini busa, który faktycznie czekał na parkingu, tak jak mówiła Marcy. Pierwsze pięć minut jazdy było strasznie nudne. Nikt się nie odzywał aż pierwszy przerwał cisze Żyła.
- Czym różnią się fajerwerki od polskich piłkarzy? Fajerwerki strzelają! Hehehehe.
Niby sam kawał nie był taki śmieszny ale i tak wszyscy zaczęli się śmiać.
- Albo:
Jak się nazywa Chiński złodziej mazaków? Kosimazaki. A jak drwal? Piłajajamucharata. A jak po czesku wiewiórka? Kociazapierdalajka hehehe. Albo jeszcze: Jak nazywa się chiński alfons? Gonisuki Nabosaka hehe
I właśnie takimi kawałami raczył nas nasz kochany i niezastąpiony Piotrek Żyła

___________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________

Hejo!!!
Przepraszam, że tak długo musieliście czekać na ten rozdział. Miałam urodzinki i nie mogłam się wyrobić :(. Mam nadzieję, że było warto czekać.
Jest inspirowany piosenką:
TFK- War of Change

https://www.youtube.com/watch?v=HdnTSXUWd3E


czwartek, 21 maja 2015

I.

- Cześć tato!!- zawołałam zbiegając po schodach.
- Cześć słońce. Gdzie idziesz?
Albo rżnął głupa, albo naprawdę zapomniał co robię w sobotę o 9:00.
- Idę na... . Chwila. Dzisiaj mam przecież wizytę.- uderzyłam się w głowę- Muszę jechać na lotnisko po Emily.
- Jaką Emily?

- No... tą moją przyjaciółkę korespondencyjną. Pisałam z nią przez ponad pół roku. Ona jest ze Szwecji. To będzie nasze pierwsze spotkanie...
- O której ma samolot?- przerwał ojciec córce.
- Czekaj, nie wiem. Muszę sprawdzić. Wczoraj mi SMS wysłała z godziną przylotu. - zaczęłam grzebać po telefonie, aż znalazłam- Mam. O 10:00 tej samolot ma przylecieć do Oslo. Do nas. I w nim ma być właśnie Emily.
- To leć szybko, bo jest 9:00, a nim dojedziesz na lotnisko to trochę czasu zajmie. Poza tym na mieście będą korki.
- Racja.- stwierdziłam- To ja lecę.- zerwałam kurtkę z wieszaka i wybiegłam z domu.
*************** WEDŁUG TATY **************
- Tylko uważaj na siebie- zdążyłem krzyknąć, bo moja córka błyskawicznie wyleciała z domu. Po jakiś 10 minutach do naszego domu ktoś zapukał.
- Proszę- krzyknąłem podchodząc do drzwi. Do domu wszedł nasz sąsiad, Anders Fannemel.
- Dzień dobry- przywitał się.
- Witaj Anders. Kiedy wróciłeś?
- Jakieś 1,30h temu. Jest Marcy?
- Nie. Wyszła 10 minut temu.
Wyraźnie posmutniał.
- Kiedy wróci?
Zaśmiałem się.
- Przecież ją znasz. Nigdy mi nie mówi kiedy wróci.
- Szkoda. Bo mam coś dla niej.- powiedział i wyciągnął z kieszeni małe czerwone pudełeczko. Spojrzałem na to. Nie zdziwiłem się, bo chłopak zawsze przywoził mojej córce jakiś podarunek z każdego kraju do jakiego pojechał na konkursy.
- No dobrze. Pojechała na lotnisko po jakąś koleżankę. Powiedziała, że przyjdzie za około 1h ale później ma zamiar gdzieś ją zabrać tylko nie wiem dokładnie gdzie i ma wrócić około godziny 20:00
- Aaaa... . To tak późno nie będę jej niepokoić. Może pan jej to dać?- wyciągnął do mnie rękę z pudełeczkiem.- Bo ja chyba nie będę mógł jej tego przekazać osobiście.
- No dobrze.- zgodziłem się, bo nie miałem wyboru. Zabrałem od niego pudełko i położyłem na szafce.


                    *************** WEDŁUG MARCY *************
Czekałam na ten pieprzony samolot z 20 minut, bo się spóźniał. Jednak nie myślałam o tym za bardzo. Denerwowałam się trochę przed spotkaniem z Emily. Bałam się, że jej nie rozpoznam i dlatego wzięłam dużą kartkę i napisałam na niej jej imię i nazwisko, żeby ona mogła mnie znaleźć. Gdy wreszcie samolot wylądował i ludzie zaczęli wychodzić to się upewniłam, że ta kartka to był dobry pomysł. Nigdzie nie widziałam tej osoby, którą widziałam na zdjęciach. Rozglądałam się, z ktoś zaszedł do mnie i zapytał
- Ty jesteś Marcy?
Nie mogłam uwierzyć własnym oczom.
- Ty jesteś Emily???- tylko tyle mogłam wydusić. Dziewczyna była śliczna i zupełnie inna niż na zdjęciu. Ta ze zdjęcia była grubą brunetką, a stająca przede mną to platynowa, super szczupła laska.
Emily chyba dobrze zinterpretowała moją minę, bo zaczęła się śmiać.
- Troszkę się zmieniłam, bo stwierdziłam, że na nowe życie przyda się nowy image. Za to ty wyglądasz tak ślicznie jak sobie wyobrażałam.
- Ej, bo się zarumienię. - zaśmiałam się- Chodź. Mam pomysł odnośnie dnia dzisiejszego. Będzie super. Ale najpierw odstawimy twoje bagaże do mnie do domu.
- Pewnie.
Śpieszyłyśmy się, bo miałam na dzisiaj plan do wykonania. Po 20 minutach jazdy taksówką dojechałyśmy.
- Hey tato!!- zawołałam od progu.
- Witaj córeczko- tata pojawił się obok nas i przeniósł wzrok na moją towarzyszkę- Ta młoda dama to zapewne Emily, prawda?
Dziewczyna się zarumieniła.
- Tak. - odpowiedziała szybko. Widziałam, że jest to dla niej niezręczna sytuacja, więc postanowiłam interweniować.
- Dobra tato. Przywitałeś się. My teraz pójdziemy na górę i pokażę Emily jej pokój.- spojrzałam na blondynkę, a ona wyraźnie odetchnęła z ulgą.
- Poczekaj córcia. Mam coś dla ciebie.- mówiąc to podszedł do szafki i wziął stamtąd czerwone pudełeczko.
- Co w nim jest??- spytałam zaciekawiona
- Nie wiem. Anders przyjechał i przywiózł ci to, więc przekazuję.
- Aha. Późnej to otworzę, bo teraz się śpieszę.
- To już nie moja sprawa- stwierdził i wrócił do czytania gazety.
- Chodź Emi.- powiedziałam do dziewczyny- Musimy lecieć.
Wpadłam jak burza do mojego pokoju i chwyciłam torbę do ćwiczeń i łyżwy.
- Emi, nie obraź się ale nie mam czasu teraz oprowadzać cię po domu. Lubisz łyżwy i taniec?- spytałam, nie będąc pewna ile wiadomości o sobie, które pisała w mejlach jest prawdziwych.
- Tak. Kocham to.
Odetchnęłam z ulgą.
- A masz sprzęt?
Pogrzebała w jednej z walizki wyjęła z niej łyżwy. Do ręki wzięła sportową torbę.
- Zawsze i wszędzie.
Ucieszyłam się.
- No to idziemy na treningi i mamy całe popołudnie zajęte.
- Mi tam odpowiada.
Wybiegłyśmy z domu i wsiadłyśmy do taksówki, która zawiozła nas pod studio tańca. Przed wysiadką poinformowałam taksówkarza, żeby tu był o równej 15:00.
Tym razem w spokoju weszłyśmy do budynku.
- Ooo... Marcy. Jak zawsze na ostatnią chwilę- powiedział Jason, który podszedł do nas.- A twoja towarzyszka to...?
- Aaa zapomniałabym. Emily to jest Jason, mój partner do konkursów tańca. Jason to Emily, moja przyjaciółka korespondencyjna, która tu przyjechała i będzie się tu uczyć.
- Miło mi cię poznać Emily. Widzę, że masz także łyżwy. - zwrócił się do mnie-Widzę, że zabierasz ją też na lodowisko.
- Serio?? Jak się domyśliłeś?- zażartowałam.
- Ty i to twoje poczucie humoru.- zaśmiał się- Ale ja już muszę iść na swoje zajęcia. Do zobaczenia na lodowisku.
- Pa. - zawołałyśmy równo i on poszedł na swoją salę, a my do przebieralni.
- Szybko się przebieramy i wychodzimy. - stwierdziłam i udało się. Po dosłownie 2 minutach byłyśmy gotowe do treningu, więc poszłyśmy na salę.
- Widzę Marcy, że dziś przyszłaś z obstawą- uśmiechnął się trener, który podszedł do nas. - Mam na imię Christian, zdrobniale Chris i proszę, żebyś tak się do mnie zwracała- powiedział do Emily- A ty? Będziesz tu często przychodzić? Jak długo tańczysz?
- Mam na imię Emily, zdrobniale Emi. Jak bym mogła to chciałabym wtedy co Marcy. Tańczę od 5 lat.
Trener zagwizdał palcami.
- To długo. Większość osób u nas tyle nie tańczy, oprócz naszej niezastąpionej Marceliny. Ale wystarczy. Rozgrzejcie się, z potem zademonstruję całej grupie kroki do nowego układu.
Zaczęłyśmy biegać ale nim to zrobiłyśmy nachyliłam się nad moją przyjaciółką i powiedziałam jej na ucho:
- Nie przejmuj się. Tu wszyscy mają takie poczucie humoru.
Przebiegłyśmy 10 okrążeń naszej dużej sali treningowej i zaczęłyśmy się dogrzewać w miejscu. W pewnej chwili poczułam czyjeś ręce na moich biodrach. Te ręce obróciły mnie i zobaczyłam ich właściciela. To był Anders.
- Hey- powiedział.
- Cześć- odpowiedziałam- Co ty tu robisz?
- Musiałem się z tobą przywitać. No nie?
- Pewnie tak. Przedstawię ci moją przyjaciółkę. - pokazałam ręką na Emily, która też przestała się rozciągać i patrzyła na nas.- Anders to jest Emily, moja przyjaciółka. Teraz ze mną mieszka. Emily to jest Anders, nasz sąsiad. To ten słynny skoczek.
- Cześć- podali sobie ręce, jednak chłopak nie miał zamiaru mnie puszczać.
- Pamiętasz, jak tańczyliśmy tu razem?- spytał mnie.
- Tak.- wysunęłam się z jego objęć- Ale teraz tobie nie wolno tu przebywać.
Nastała cisza. Żadne z naszej trójki nie chciało kontynuować tego tematu.
- Kiedy jest konkurs na naszej skoczni?- spytałam, żeby przerwać tę ciszę.
- Dlaczego uważasz, że jest konkurs w Oslo? Czy nie mogę tak po prostu odpuścić sobie jednych zawodów i odwiedzić przyjaciółkę?
Uśmiechnęłam się
- Ty na pewno nie. Wiem to, bo cię znam.
- Racja- uśmiechnął się smutno.- Dobra. Muszę już iść na trening.- pocałował mnie w czoło, a do Emily pomachał – Pa.
- Czy wy jesteście parą?- spytał mnie blondynka gdy tylko Anders zniknął za drzwiami.
- Nie. I nigdy nie będziemy.- stwierdziłam i wróciłam do rozgrzewki.

O godzinie 15:00

- Ej, chce ci się iść na łyżwy- spytałam Emily, która też była padnięta po tym treningu. Trener za to ciągle nas chwalił.
- Nie za bardzo, a tobie?
- Mi też. Czyli się zgadzamy. Chodź i jedziemy do domu. Na łóżka.


___________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________


Hejo!!!
Ten rozdział jest pierwszy i trochę przydługawy i trochę bardzo nudny :(
Bardzo proszę o komy, bo im więcej komów tym lepsza motywacja na pisanie :)
Jest inspirowany piosenką:
The Cab- Angel With A Shotgun
https://www.youtube.com/watch?v=QA_ONzF9Xz4