***************
WEDŁUG EMILY *************
Martwiłam
się o Marcy. Nie wróciła na noc do swojego domu. Nikt jej nie
widział od czasu gdy dowiedziała się, że Anders ma dziewczynę.
Rozpłakała się i pobiegła gdzieś. To sprinterka długodystansowa,
więc nawet jakbym próbowała to bym jej nie dogoniła. Jej tata
powiedział, żebym się nie martwiła, bo Marcy często tak robi.
Nazywa ją pumą lub panterą i mówi, że jest jak typowy kot. Jak
zgłodnieje to wraca.
I
wróciła o 9:00, zalana w cztery dupy.
- Marcy!!! Co z tobą??
Popatrzyła na mnie tępym wzrokiem.
- Nic. A ty czemu nie w szkole?
- Bo dziś nie mieliśmy mieć lekcji. Umówiłam się z Ari, że pójdziemy dziś na trening, bo wczoraj odwołałyśmy.
- Ja nigdzie nie idę.- powiedziała i tupnęła nogą.
Westchnęłam.
- Nie zachowuj się jak dziecko- poprosiłam.
Spojrzała na siebie.
- Jak ja mogę tak wyjść do ludzi??
- Teraz jakoś przez Oslo przeszłaś to co się martwisz- prychnęłam.
Patrzyła na mnie z obłędem w oczach. Nigdy jej takiej nie widziałam.
- Dobra. Idź się umyć, a ja przygotuję ci herbatkę na kaca i jakieś czyste ubrania- zarządziłam.
- Marcy!!! Co z tobą??
Popatrzyła na mnie tępym wzrokiem.
- Nic. A ty czemu nie w szkole?
- Bo dziś nie mieliśmy mieć lekcji. Umówiłam się z Ari, że pójdziemy dziś na trening, bo wczoraj odwołałyśmy.
- Ja nigdzie nie idę.- powiedziała i tupnęła nogą.
Westchnęłam.
- Nie zachowuj się jak dziecko- poprosiłam.
Spojrzała na siebie.
- Jak ja mogę tak wyjść do ludzi??
- Teraz jakoś przez Oslo przeszłaś to co się martwisz- prychnęłam.
Patrzyła na mnie z obłędem w oczach. Nigdy jej takiej nie widziałam.
- Dobra. Idź się umyć, a ja przygotuję ci herbatkę na kaca i jakieś czyste ubrania- zarządziłam.
Marcy
była tak zmęczona, że nawet nie próbowała protestować. Ona
ledwie trzymała się na nogach. Zaprowadziłam ją do łazienki i
nalałam ciepłej wody. W idealnym momencie udało nam się wejść
do łazienki, bo sekundę później ktoś zapukał do drzwi. To był
Anders. Wcale nie chciałam mu otworzyć.
- Hej- powiedział.
- Hej- powiedział.
-
Czego tu chcesz?- spytałam wrogo, a on się zdziwił.
- Czemu na mnie napadasz już od progu? Poza tym to nie jest twój dom. Chce porozmawiać z Marcy.
- Nie ma mowy- powiedziałam stanowczo.- Wróciła jakieś 5 minut temu.
- Czemu na mnie napadasz już od progu? Poza tym to nie jest twój dom. Chce porozmawiać z Marcy.
- Nie ma mowy- powiedziałam stanowczo.- Wróciła jakieś 5 minut temu.
-A
gdzie była?
- Nie wiem- powiedziałam szczerze- Widziałeś jak wczoraj uciekła od nas z płaczem. Wróciła 5 minut temu.
- Nie wiedziałem.-przyznał.- Myślałem, że wróciła wczoraj, wypłakała się do poduszki i będę mógł z nią normalnie porozmawiać...
- Nie wiem- powiedziałam szczerze- Widziałeś jak wczoraj uciekła od nas z płaczem. Wróciła 5 minut temu.
- Nie wiedziałem.-przyznał.- Myślałem, że wróciła wczoraj, wypłakała się do poduszki i będę mógł z nią normalnie porozmawiać...
-Nie
licz na to- przerwałam mu.- Wątpię, żeby w ogóle chciała z tobą
rozmawiać..., nawet jak będzie już trzeźwa.
-To
znaczy, że jest pijana?!?!?!- strasznie się zdenerwował.
- Tak. Ale co się to obchodzi??
- Ona obiecała mi, że nigdy nie weźmie do ust alkoholu. Obiecała mi to.
- Tak. Ale co się to obchodzi??
- Ona obiecała mi, że nigdy nie weźmie do ust alkoholu. Obiecała mi to.
-Dlaczego?-
spytałam ale on kompletnie zignorował moje pytanie.
-
Ja obiecałem jej to samo.
- Mimo wszystko nie wejdziesz do niej.
- Mimo wszystko nie wejdziesz do niej.
Zezłościł
się.
-
Wejdę.
-
Nie- powiedziałam z całą stanowczością na jaką mnie było
stać.
- Tak- wrzasnął.
Im ja głośniej zaprzeczałam,tym on głośniej potwierdzał i z tego wywołała się głośna kłótnia.
- Tak- wrzasnął.
Im ja głośniej zaprzeczałam,tym on głośniej potwierdzał i z tego wywołała się głośna kłótnia.
***************
WEDŁUG MARCY ************
Gdy
wyszłam z łazienki usłyszałam kłótnię. Nie miałam
wątpliwości, że Emily kłóci się z Andersem. Byłam w szlafroku,
włosy miałam zawinięte w ręcznik, ale mimo to zdecydowałam się
zejść do nich i sama załatwić sprawy z chłopakiem.
-Przestańcie
się kłócić- powiedziałam stając na schodach. Powiedziałam to
dość głośno, żeby mnie usłyszeli i udało się. Ja powoli
schodziłam ze schodów, a oni patrzyli na mnie jak na księżniczkę.
- Emily, proszę idź- powiedziałam, żeby przerwać ciszę, która nastała po moim zejściu ze schodów.
- Emily, proszę idź- powiedziałam, żeby przerwać ciszę, która nastała po moim zejściu ze schodów.
-Na
pewno sobie poradzisz?- spytała dziewczyna patrząc na mnie z
niepokojem.
Wzięłam głęboki wdech.
- Tak- odpowiedziałam. Faktycznie byłam gotowa.
- No. Nareszcie sobie stąd poszła, ta jędza. Rozumiesz, że onanie chciała mnie dopuścić do ciebie?- mówiąc to próbował mnie objąć ale nie pozwoliłam mu na to.
Wzięłam głęboki wdech.
- Tak- odpowiedziałam. Faktycznie byłam gotowa.
- No. Nareszcie sobie stąd poszła, ta jędza. Rozumiesz, że onanie chciała mnie dopuścić do ciebie?- mówiąc to próbował mnie objąć ale nie pozwoliłam mu na to.
-I
dobrze chciała zrobić. Ale ty czego tu chcesz?
- Chcę odzyskać swoją przyjaciółkę-powiedział i zbliżył się do mnie- Naprawdę chciałem ci powiedzieć o Glorii. Miałem to zrobić wczoraj ale ty podsłuchałaś naszą rozmowę i dowiedziałaś się w zły sposób- nagle szybko się odsunął i popatrzył na mnie podejrzliwie.- Więc jednak Emily nie kłamała. Ty piłaś alkohol!!!
- Chcę odzyskać swoją przyjaciółkę-powiedział i zbliżył się do mnie- Naprawdę chciałem ci powiedzieć o Glorii. Miałem to zrobić wczoraj ale ty podsłuchałaś naszą rozmowę i dowiedziałaś się w zły sposób- nagle szybko się odsunął i popatrzył na mnie podejrzliwie.- Więc jednak Emily nie kłamała. Ty piłaś alkohol!!!
-Tak,
a co??!!- warknęłam na niego.
Padł
przede mną na kolana.
-Przecież wiesz co to świństwo robi z ludźmi. Straciłaś przez nie matkę, a ja ukochanego wujka. Tamtego dnia obiecaliśmy sobie,że nie weźmiemy alkoholu do ust..- powiedział płaczliwym tonem al mu przerwałam.
- Nie mów mi, że złamałam naszą obietnicę, bo wiem o tym- krzyknęłam.- Ale ty tez ja złamałeś. Miałeś mnie nigdy nie opuścić, nigdy nie zostawić, a ty co?? Wynoś się z mojego domu.
Anders wstał z kolan.
-Przecież wiesz co to świństwo robi z ludźmi. Straciłaś przez nie matkę, a ja ukochanego wujka. Tamtego dnia obiecaliśmy sobie,że nie weźmiemy alkoholu do ust..- powiedział płaczliwym tonem al mu przerwałam.
- Nie mów mi, że złamałam naszą obietnicę, bo wiem o tym- krzyknęłam.- Ale ty tez ja złamałeś. Miałeś mnie nigdy nie opuścić, nigdy nie zostawić, a ty co?? Wynoś się z mojego domu.
Anders wstał z kolan.
-
Pozwól mi chociaż wyjaśnić...
- Tu nie ma wyjaśniania- powiedziałam z krzykiem- Święta obietnica już nie istnieje- dodałam spokojnie i poważnie.
- Tu nie ma wyjaśniania- powiedziałam z krzykiem- Święta obietnica już nie istnieje- dodałam spokojnie i poważnie.
___________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________
Hey
!!!!
Wybaczcie,
że rozdział jest taki krótki. Ale mam nadzieję, że się podoba
:) . Aktualnie nie dysponuję czasem, więc to jedyny chyba w tym
tygodniu... przepraszam :'( (mam koleżankę z niemieckiej wymiany,
więc nie mogę pisać).
Inspiracja:
Przy tym rozdziale inspiracją nie była dla mnie piosenka ale zeszyt z opowiadaniami mojej przyjaciółki Oli. :)
Przy tym rozdziale inspiracją nie była dla mnie piosenka ale zeszyt z opowiadaniami mojej przyjaciółki Oli. :)
Oo.. Robi się coraz ciekawiej.. <3
OdpowiedzUsuńCzekam na kolwjne rozdziały
:**
Kochają się.. znaczy ona go kocha, założę się :)
OdpowiedzUsuńBędę czekać na dalszą akcję, bo muszę się dowiedzieć, kiedy on wreszcie zrozumie, co się kroi.
Pozdrawiam, buziaki i zapraszam: skoki-z-miloscia-w-tle.blog.pl